wtorek, 24 grudnia 2013

Wpis Świąteczny '13

Już po raz 2113 spotykamy się z rodzinami by świętować Saturnalia, czyli rocznicę narodzin małego Jezuska.

Zatem bez zbędnego przedłużania życzę wszystkim spokoju duszy, pieniędzy i miłości, a szczególnie:
- Wszystkim czytelnikom mojego blogaska życzę wytrwałości w czytaniu moich grafomańskich tekstów i cienkich fotografii.
- Współkarawaniarzon z Flying Caravans życzę sukcesu w restaurowaniu świetności organizacji
- Kolegom z drużyny Juggerowej życzę licznych czaszek i trafień, także trafień w czaszkę :D
- Ekipie Orgów OldTownu życzę aby impreza rosła w siłę ponad nasze najśmielsze oczekiwania
- Organizatorom innych Larpów życzę, że się z nimi spotkam na ich imprezie :D
- Fanom Fallouta, aby trwał.

I możecie sobie wysłac ode mnie taka oto pocztówkę na której jestem ja i moja kochana żona Marta.

poniedziałek, 23 grudnia 2013

PipBoy 2087e

Tak z okazji przedświątecznego wolnego przysiadłem sobie w warsztaciku i wyczarowałem itemka, który mnie samego zadziwił tym jak bardzo jest udany. Za projekt zabrałem się dosyć niewinnie. Ot, przy okazji sprzątania w warsztacie zwinąłem sobie na ręce kawałek karimaty i pomyślałem że fajny byłby z tego PipBoy, no i rzeczywiście jest fajny :D


Ale do rzeczy, najpierw fluff i fiutta. Model 2087e to standardowe wyposażenie mieszkańców krypt w północnej Polsce, w odróżnieniu od swoich amerykańskich odpowiedników zamontowano w nim nieco tańszy moduł automapy, który dość szybko ulegał zużyciu i w efekcie często ulegał awarii. Nie inaczej jest w prezentowanym modelu, moduł GPS nie działa. Za to zostało zamontowane bogate wyposażenie dodatkowe: oświetlenie, dozymetr i moduły kontroli stanu zdrowia użytkownika.



Budując rekwizyt starałem się nadać mu jak najwięcej funkcjonalności właściwego urządzenia. Pierwszym elementem jaki musiałem wynaleźć był ekranik. Składa się on z wykonanej przeze mnie klimatycznej grafiki wydrukowanej na przeźroczystej folii. Umieściłem ją pomiędzy dwoma kawałkami przeźroczystego plastyku ze starych pudełek po taśmach magnetofonowych. Powstał zgrabny ekranik w Falloutowym stylu na którym wyświetlają się podstawowe informacje o uzytkowniku: Stan jego kończyn, Nawodnienie, Sytość, Sen i ilość pochłoniętej radiacji.


Po lewej stronie znajdują się liczne diody informujące o pracy urządzenia: poszukiwanie sygnału radio, konieczność pomocy medycznej, wskaźnik użycia światła, użycie procesora, poziom zasilania, jakość połączenia, Automapa. Z kolei z prawej strony urządzenia, od strony dłoni, znajdują się przyciski sterujące: włącznik pomiaru radiacji, zmieniacz poziomu (podpisany VATS) i podświetlenie wskaźnika.


Od strony dłoni na krawędzi znajdują się dwa czerwone guziki uruchamiające zasilanie urządzenia i sterujące Wbudowaną latarką.


Tak, PipBoy 2087e jest wyposażony w dwufunkcyjna latarkę, mogąca świecić rozproszonym światłem z boku ręki, lub skupionym w silnej diodzie świecącej wzdłuż ręki. Wszystkie elementy elektroniczne zbudowałem sam, z czego jestem wyjątkowo dumny :D


Z drugiej strony znajduje się stalowa puszka, w której schowane są dwie baterie 9V zasilające PipBoya. Na jej wieczku umieściłem klimatyczne logo Vault-Tec.


PipBoy jest stosunkowo lekki, dobrze trzyma się ręki i nie obraca się. Udało się to osiągnąć bez żadnych dodatkowych pasków mocujących, ani gumek.


Całość jest wykonana z takiej samej pianki z jakiej robiłem inne moje rekwizyty, między innymi: Pancerz Falloutowy lub Hełm. Malowanie może jeszcze ulec niewielkim zmianom, jestem otwarty na propozycje.

poniedziałek, 16 grudnia 2013

20.000 unikalnych odwiedzin na blogasku!


Będziesz walczył dzielnie przeciwko przeciwnościami losu,
Kim jesteś? Jesteś zwycięzcą...


Cytując tego klasyka internetowej popularności pragnę ogłosić kolejny sukces na drodze do zmiażdżenia wszelkiej konkurencji w postaci blogasków o modzie, żarciu i biznesie. Postapokalipsa dzielnie kroczy przez świat i zdobywa coraz to nową popularność. Zatem wczoraj w godzinach popołudniowych udało się osiągnąć poziom dwudziestu tysięcy unikalnych wejść na mojego blogaska. Jestem niezmiernie dumny z tego osiągnięcia, ale tak naprawdę chwała należy się organizatorom imprez Larpowych, na które pojechałem i ludziom, którzy mają ochotę czytać moje wypociny. Pisuję głównie o tym co porabiam hobbystycznie, ale ostatnio starałem się też co nieco o ludziach pisać.

Pora na kilka statystyk:

- Najpopularniejszym postem ever, z absolutnie nieznanych mi powodów jest Naruchaj sobie Itemki #2, w którym pisałem o zakładanej przez warszawską ekipę drużynie Juggerowej. Nie był to najlepszy moim zdaniem post, ale jest zwycięzcą :D

- Najrzadziej oglądanym postem był z oczywistych powodów ten pierwszy, od którego zacząłem blogaska I live... Again!

- Najczęściej komentowane były posty: Jugger i Metro 2033 w Wojkowicach

- Najwięcej +1 dostały: Jugger i Oldtownowe klimaty: Bitwa!, co oznacza, że ktos na tej planecie korzysta z Google+

- Moimi ulubionymi postami w ostatnim okresie były: Shotgun Postapo i Dronek zwiadowczy

- Tempo zdobywania czytelników postępuje, gdyż od ostatniego posta o 10.000 minęło 3 miesiące i 16 dni, podczas gdy zdobycie pierwszych 10.000 wejść zajęło 4 miesiące i 29 dni, a było to latem, gdy więcej było ciekawych imprez niż teraz.

Ogólnie jestem dobrej myśli, czekam już na propozycje prowadzenia mojego autorskiego show w Tefałenie :D Jeżeli coś na blogasku jest nie tak jak powinno, ktoś ma jakieś anse, albo po prostu pomysły i propozycje lub ciekawe tematy, to piszcie do mnie na meila, albo zostawiajcie komentarze. Widzimy się przy 50 tysiącach.

piątek, 6 grudnia 2013

Fallout Nuka Break


Jakiś czas temu, mniej więcej rok wstecz, nadziałem się w internecie na coś co było tak wspaniałe, że nie mogłem wyjść z podziwu. Okazało się, że w dalekiej hameryce jest grupa ludzi, którzy kręcą sobie filmy osadzone w świecie fallouta. Ale nie były to jakieś kręcone aparatem foto gnioty, tylko pełnowymiarowe choć pół-amatorskie produkcje, w dodatku świat Fallouta oddany był ze szczegółami godnymi podziwu. Zajarałem się tym tak bardzo, że aż na OT zrobiłem o tym prelekcję.

Na początku był Fan Film, opublikowany 24 stycznia 2011 roku filmik zrobiony dla zabawy przez twórców skupionych w grupie Wayside Creations, gdzie najwyraźniej trafili się jacyś fani Fallouta. W główne role wcieliły się takie sławne postacie internetów jak Zack Finfrock, Aaron Giles i Tybee Diskin. Historyjka opowiadała o trójce przyjaciół wędrujących przez pustkowia, Vault Dwellerze Twigu, byłej niewolnicy Scar i sarkastycznego ghula Bena. W trakcie 10 minutowego filmiku przeżywają typowe dla Fallouta przygody, spotkania z handlarzem i z bandytami. Twórcom udał się zarówno żart, jak i zachowanie klimatu oryginalnej gry przepełnionej smaczkami.



W zasadzie za sam pierwszy filmik biłbym pokłony Wayside Creations, tymczasem przy pomocy kickstartera zebrali oni fundusze na przygotowanie nie tylko kolejnego filmiku, ale wręcz całego sezonu na pełne sześć odcinków! Historia z Fan filmu została rozwinięta i osadzona w czasach fallouta New Vegas, gdzieś na zachód od pustyni Mohave. W serialu wszystkiego jest więcej, więcej klimatu, więcej walk, więcej NukaColi. Do celów filmu twórcy wybudowali atrapę miasteczka Eastwood, zatrudnili aktorów, statystów i bóg wie co jeszcze! Powstała ciekawa kilkuwątkowa historyjka z nowymi żartami i postaciami, oczywiście nie zabrakło odwołań do gry (mysterious stranger). W dodatku kończyła się naprawdę bombowo! Tu wrzucam wersję z odcinkami połączonymi w jeden film.



W czasie kiedy już byłem na OldTownie wypuszczony został spin-off serialu wprowadzający nowego bohatera. Tym razem oprócz kasy z kickstartera dołączyli jeszcze liczni sponsorzy. Tym razem jakość przeszła moje oczekiwania, zatrudniono zawodowych aktorów a technika kręcenia nie ustępuje wiele prawdziwym kinowym produkcjom. Red Star, bo tak się nazywał nowy film, opowiadał historię Trackera w zbroi NCR Rangera poszukującego swojego dawnego partnera i rozliczającego się z przeszłości. Miłym smaczkiem było napotkanie postaci z oryginalnego FanFilmu. Historia nabrała nieco głębi i stała się nieco mroczniejsza. Ogólnie typ filmu który obejrzałem, a potem obejrzałem jeszcze raz :D



Ale najlepsze przyszło tej jesieni, i nie była to łyżka! Był to drugi sezon Nuka Break'a wszystko co niedomagało w pierwszym zostało poprawione. Od pierwszych scen widać, że ktoś rozpruł worek z kapuchą i opłacił plan filmowy z prawdziwego zdarzenia. Każda z postaci zyskała wiele na osobowości, a ich historie osobiste zostały zgrabnie wplecione w scenariusz, który teraz stanowi spójną i logiczną historię. Wprowadzono wiele nowych postaci, a te już poznane miały szansę opowiedzenia swojego backstory. Nie chcę nic zdradzać tym, którzy nie widzieli, ale nowy sezon zaprawdę kopie w dupcię! Tu wrzuciłem jedynie pierwszy odcinek, jak ktoś umie używać YT to sobie poradzi z obejżeniem reszty!



Podsumowując, pokłony dla twórców! Chętnie uścisnąłbym im ręce. Powiem też, że przyłożyłem rękę do powstania sezonu drugiego wysyłając im 2$ na kickstarterze!

wtorek, 3 grudnia 2013

Slavers Team Outpost


Dzisiaj będzie co nieco o ludziach. Tak sobie ostatnio myślałem, że niezbyt wiele się pisze o tym co tak na prawdę tworzy postapokaliptyczną rzeczywistość w naszej kochanej ojczyźnie. Żadna impreza, konwent czy Larp nie odbędą się bez ludzi bo to oni całość organizują i dla nich jest ten wysiłek podejmowany. Jest w Polsce wiele ciekawych ekip i dzisiaj bierzemy na warsztat jedną taką ekipę z Zagłębia (teraz już rozumiem, że to nie ślunsk, tylko zagłębie), czyli STO - Slavers Outpost Team.


Kto jeszcze nie wie o kogo chodzi to spieszę wyjaśniać, jest to grupa z okolic Będzina, Czeladzi, Dąbrowy Górniczej, Sosnowca skupiona wokół dwóch znanych postapowiczów Siekiera i Rae. Chłopaki prowadzą załorzony przez Kamilosa w 2006 roku serwis internetowy OUTPOST gdzie prezentują wszelkie newsy i ciekawostki z ze świata po apokalipsie. Piszą o książkach, filmach, grach komputerowych, a przede wszystkim o tym co się dzieje w świecie. Serwis współtworzą jego użytkownicy działający też na związanym z OUTPOST'em forum.


Z czasem gdzieś w połowie 2010 powstały siły terenowe, które z czasem wykształciły się w STO. Siły Terenowe OUTPOST to bractwo działające przy serwisie. Jego celem jest organizacja i uczestnictwo w eventach Postapo, promowanie serwisu i przede wszystkim dobra zabawa. Pomagają ludziom nowym w "klimatach" odnaleźć się na Polskiej scenie. Szwendają się po opuszczonych lokacjach, boksują i pijają wspólnie piwko. Ostatnimi czasy trwają też prace przy budowie siedziby bractwa, w której planują organizować częste minikonwenty, wieczorki z planszówkami, imprezy czy też pokazy filmów.


STO to także profesjonalna drużyna Juggera, a jej członkowie mieli niebagatelny wpływ na stworzenie i funkcjonowanie Ligi Juggera. W mojej ocenie pokazali klasę prezentują spójną koncepcję stroju sportowego postapo, z wyraźną dozą klimatu i funkcjonalności. O ile tez dobrze pamiętam ich Qwik, Keban został w ostatnim sezonie najskuteczniejszym graczem ligi.


I jeszcze opis ten byłby niepełny gdyby nie wspomnieć o imprezach jakie są organizowane siłami tej ekipy. Przede wszystkim to Ziemie Jałowe, konwent w klimacie Westernu postapo inspirowany Mroczną Wieżą. Jeden z największych konwentów w PL i napisałbym o nim więcej, ale niestety nie miałem jeszcze przyjemności w ZJ uczestniczyć. Zatem zacytuję wypowiedź Rae:
W naszej okolicy jest świetne miejsce - cementownia Grodziec, niestety z powodów administracyjnych (i dlatego, że jest tam niebezpiecznie) nie da się tam zrobić żadnej legalnej imprezy. Organizowaliśmy tam niewielkie strzelanki ASG... jedna z nich nie doszła do skutku z powodu interwencji służb porządkowych. Od jednego z tubylców usłyszeliśmy o fajnym miejscu na strzelanki jedynie dwa kilometry dalej...
Kiedy tam dotarliśmy, poczuliśmy coś jakby chmury się rozstąpiły i przy odgłosie chórów anielskich spłynął na nas promień światła - tu trzeba zrobić konwent! Okazało się, ze mimo przeciwności, wrogości okolicznych firm i temu podobnych problemów - można tam urządzić bardzo udany zlot.
STO robiło też inne imprezy niedawno odbył się już po raz 20 Wasteland Day, także Bunkier na którym byłem we wrześniu był robiony przez Peterusa i Iskrę, czyli osoby z STO.


Ogólnie jest to wesoła ekipa, jest z kim pogadać i z kim się pobawić. Mi zaimponowali bardzo podejmując się arcytrudnego zadania organizacji handlu niewolnikami na OT. Na koniec dodam jeszcze, że są to ludzie odpowiedzialni za wprowadzenie Kultu Mela Gibsona i za przeforsowanie Titanica jako jednego z filmów postapo, a piosenki tytułowej zrobienie prawie hymnem Polskiej Postapokalipsy. Zatem niebezpieczni i zorganizowani!


Jak ktoś jest bucem i nie znalazł podanych wcześniej odnośników w tekście można ich znaleźć i skontaktować się na Fejsbuku:
http://www.facebook.com/SERWISOUTPOST
http://www.facebook.com/SERWISOUTPOST

[edit] Poprawiłem nieścisłości w tekście :D

wtorek, 26 listopada 2013

OldTown Weekend: Nuclear Winter


No dobrze, wróciłem ogrzałem się w domu ci nieco i mogę coś napisać o tym co się działo, a jest o czym pisać.

Zacznę trochę od dupy strony, ale to ważne w kontekście tego co jest do napisania. Mianowicie tak się poukładały sprawy po ostatnim OT w lipcu, że chłopaki zaproponowali mi dołączenie do ekipy orgów. Trochę czasu się zastanawiałem i od końca września dołączyłem do prac nad dalszymi losami świata po atomowej zagładzie. Część ludzi mogła się już skapować, że tak jest ponieważ jakieś dwa tygodnie temu nadano forumowe uprawnienia i graficzki nowym orgom i z dumą zauważyłem, że mój wkład w organizację został zaznaczony nową rangą. Miałem też okazję uczestniczyć w organizacji tego zupełnie nowego przedsięwzięcia jakim była ostatnia edycja OTW.


OldTown Weekend: Nuklearna Zima odbył się w dniach 22-24 listopada, na lotnisku w Kluczewie niedaleko Stargardu Szczecińskiego, czyli tam gdzie zawsze :D Specjalnie na tę okazję budynek, w którym mieści się bar konwentowy został przez orgów specjalnie przygotowany, aby uczestnicy mogli przetrwać cięższe niż zazwyczaj warunki pogodowe. Wszystkie okna i dziury w ścianach zostały zakryte dywanami i szmatami, aby zmniejszyć ucieczkę ciepła i zapobiec przeciągom. Sala prelekcyjna, oraz pomieszczenia Politbiura zostały zamienione w sale do spania, na ich podłogach rozciągnięto plandeki i rozłożono tam wojskowe materace do spania. Oczywiście orgowie nie zapomnieli o wyposażeniu baru w stoliki i ławki jakie znamy z ostatniego OT. Przed barem stanęła wielka beczka ze stali w której nieustannie płonął ogień przy, którym stali lub siedzieli postapowicze. Atmosferę określiłbym mianem "cool" niezbyt padało, wiało zimnem i robiło się ciemno o 15.30. Ogólnie warunki bytowania były trudne, ale zupełnie znośne i co bardziej spostrzegawczy nazywali noclegownię symulatorem Skłotu :D


Niebagatelne znaczenie miały też codzienne ciepłe posiłki szykowane przez Ciocię Alę. Przyznam, że licznych konwentowiczów uratowały one przed śmiercią z niedożywienia. Nawet pies Łopata był całkiem smaczny w tym sosiku z makaronemm...


Od piątkowego popołudnia zaczęli przybywać uczestnicy, niektórzy dojechali dopiero w sobotę wczesnym popołudniem. W mojej ocenie panowała dość swobodna atmosfera, ludzie dawno się nie widzieli, więc mogli sobie spokojnie wypić piwko i pogadać. Oprócz obowiązkowych bywalców takich jak Mały, czy Mikiel pojawiło się sporo znajomych twarzy i kilku zupełnie nowych uczestników. W piatek ok. 20.00 jechałem po pasie lotniska aby zgarnąć Andrew z dworca i napotkaliśmy ludzi, którzy zimową edycję uznali za dobrą okazję by zacząć przygodę z Postapo i pytali nas którędy na OTW! Byli tez liczni goście z okolic Stargardu, którzy wpadali bez noclegu tak o na piwko, że wymienię choćby Cienia.


Część konwentowa Weekendu nie była może przeładowana atrakcjami, ale widać było, że celem OT Weekendów jest bardziej spokojna integracja przy piwku. Z atrakcji można wymienić świetne Kręgle Wikingów, czy Flunky Ball, które na pewno powrócą jeszcze nie raz. Nie mogło zabraknąć legendarnego rzutu kapslem. Z ciekawostek napiszę, że pograliśmy też w Juggera, ze trzy lub cztery mecze. Ogólnie część konwentowa zeszła mi na spijaniu piwka i pogaduchach, ale o to własnie chodzi w OT Weekendach :D


No i na koniec najważniejsze LARP! Zaczynał się dość niepozornie, ponieważ zasadniczo odbiegał od sandboxowej formy jaką mają OldTowny.

Ta historia zaczynała się w barze w NewTown podczas zimowego popołudnia pod koniec 2113 roku, gdzie schroniła się przed zimnem grupka mieszkańców pustkowi. Większość mieszkańców krypty 801 schowała się do swego schronu i na ulicach NT niewielu było strażników, a ośnieżone drony smętnie patrolowały okolicę. W barze trwała intelektualna rozrywka przybyłych, handlowano z obecnymi tam handlarzami Flying Caravans i posilano się w ciszy, kiedy wpadł tam nieznany posłaniec z niepokojącymi wiadomościami z Siczy. Wszyscy obecni stali w osłupieniu, gdy prosił o pomoc dla Siczy, która była atakowana przez nieznanych zrobotyzowanych wrogów. Niestety nie wszyscy obecni przychylnym okiem patrzyli na prośby o przekazanie do Siczy emitera fal EMP. Urządzenie to zamknięte w pancernej skrzyni mogło niszczyć roboty z niedużej odległości, zbyt wielkiej jednak by dotarły do obleganej przez stwory Siczy.


Część obecnych postanowiła wspomóc posłańca, który chciał dostarczyć emiter do bunkra przy pasie niedaleko od siczy w którym znajdowały się przedwojenne anteny, znacząco poprawiające zdolności emitera. Razem wyruszyli na wyprawę, pomimo czychających nań niebezpieczeństw. Emiter nie należał do lekkich i wszyscy musieli go nieść na zmianę.


Długo by opowiadać o potwornościach jakie zobaczyli po drodze, ilu ludzi padło z wyczerpania, chorób i hipotermii. Ilu zaginęło w krzakach gdy odłączyli się tylko od grupy. Całą drogę towarzyszyły im potworne jęki, dobywające się z ciemności, tajemnicze wiadomości zawieszone na drzewach i najgorsze widoki na pustkowiach. Kim byli atakujący? Wyglądali jak skrzyżowanie mutantów i robotów, a może nawet czegoś jeszcze gorszego. Czy emiter zadziałał i atakujący odeszli? I czy ktokolwiek przeżył tę wyprawę? Wiadomo tylko jedno, kiedy grupa ratunkowa dotarła do bunkra, po wielu godzinach od zaginięcia idących z pomocą dla Siczy, zastała tam jedynie cuchnące truchło i pustą skrzynię emitera...

Zatem jak wszyscy OldTownowicze wiedzą, było chujowo, ale stabilnie, mocne 2/10.

[edit] link do wszystkich zdjęć TUTAJ

wtorek, 19 listopada 2013

Border Town Burning: Battle Monks of Cathay


Pora trochę opisać to co robiłem już jakiś czas temu. Mianowicie grywając w klubie Twierdza w Staromiejskim Domu Kultury w staruteńką gierkę bitewną zwaną Mordheimem doszliśmy do wniosku, że można by spróbować zagrać w jej modyfikację zwaną Border Town Burning.

Poza robieniem makiet potrzebnych do tej gry postanowiłem zrobić tez odpowiednią bandę do grania. Wybrałem bardzo klimatycznych Battle Monks of Cathay - mnichów wojowników i żołnierzy cesarza Kitaju. Ich celem jest odnalezienie wszystkich artefaktów chaosu i zakopanie ich w grobowcu Ghartroka. Ale fluff można sobie poczytać z podręcznika. ja zas zrobiłem ładniutkie figurki :D

Modele kupiłem z brytyjskiego sklepu Perry Miniatures wybrałem trochę samurajów, mnichów z nangiatami, Ikko-Ikki, no troszkę modeli chłopów. Do tego emisariusza zrobiłem z kawałków Maruderów Chaosu i różnych bitsów pozostałych z różnych wyprasek. Niektóre modele podrasowałem przy pomocy Green Stuffu.

Niestety nie jestem jakimś wielkim malarzem figurek, ale jestem dumny z mojego dzieła.

Emisariusz na koniu



Emisariusz pieszo


Mnisi wojownicy

Żołnierze z oficerem

Wściekli chłopi z Emisariuszem



czwartek, 14 listopada 2013

Zakonkowe Story: Walki na Krawędzi


OldTown, OldTown, ale nie tylko OldTownem człowiek żyje. Każdy konwent ma swój klimat, swój urok i warto nim napisać coś więcej. Zatem dzisiaj będzie o tym, czego poza Zakonkami nie spotkasz, czyli o walkach na krawędzi!

Zasady tego sportu są proste i wyrażę je w kliku punktach:

1) Uczestnictwo wymaga pojechania na Zakonki

2) Do walki potrzebna jest otulina zgodna z zasadami bezpieczeństwa.

3) Walki toczone są w dwuosobowych zespołach.

4) Wszystkie chwyty są dozwolone.

5) Dotknięcie ziemi jest jednoznaczne z wypadnięciem z walki.

6) Zwycięzcy trzech pojedynków przechodzą dalej w tabeli turnieju.

7) Przegrani są pohańbieni na zawsze :D


A tak serio, to kiedy byłem na Zakonkach zrobiłem kilka zdjęć i kilka filmików w trakcie tego wspaniałego Zakonkowego turnieju i postanowiłem sklecić z tego takie oto dzieło filmowe. Nie jestem wielkim reżyserem, ale wydaje mi się, że dzieło jest godne.



Z ogólnych newsów to na środowym treningu ostatecznie zapadła decyzja o nazwaniu naszego Warszawskiego Teamu Juggerowego. Nazwa która została przyjęta przez aklamację to "Elegant Bastards". Oczywiście wszystkich zainteresowanych uczestnictwem zapraszam na treningi w każdą środę o 17.00 na Polach Mokotowskich. Szczegóły tutaj!

Poniżej próby stworzenia odpowiedniego imidżu gracza i stroju sportowego naszej reprezentacji :D

środa, 30 października 2013

Oldtownowe klimaty: Sicz, czyli dwie historie.

W związku z nadchodzącym OldTown Weekendem pomyślałem ,że skoro napisałem co nieco o NewTown, to wypada skrobnąć co nieco o Siczy. Niestety nie byłem jej mieszkańcem więc trudno mi powiedzieć wiele, jeżeli coś przekręciłem, czegoś nie powiedziałem, a było ważne lub po prostu nakłamałem, prostujcie w komentarzach...


Sicz... To przeklęte miejsce ma w sobie coś z korwinistycznego ducha wolnego kapitalizmu sięgającego niemal anarchii. To miasto jest czymś biegunowo odległym od spokojnego NewTown. W Siczy wolno wszystko, dopóki nie nastaje to widocznie na interesy władzy, kwitnie handel narkotykami, bronią, a nad to ludzkim ciałem. Nocami nawiedzają to miejsce mutanci i inne nocne zbiry, nigdy nie wiesz kiedy ktoś wsadzi ci nóż w plecy. Lecz jeśli pilnujesz swojej dupy, to o kapsle jest łatwiej niż gdziekolwiek na pustkowiu. W 2113 roku Siczą rządził twardą ręką Khan, potężny i surowy, ale sprawiedliwy.


Dla mnie jako mieszkańca NewTown, Sicz wydawała się z początku odległa i niebezpieczna. W teorii w 5 minut po przybyciu, ktoś mógłby mnie zastrzelić i tak by się skończyła przygoda mojej postaci, a tego nie chciałem. Dlatego pierwszego dnia Larpa wybrałem się do Siczy z Cieniem, cichcem i incognito. Poszliśmy sprawdzić gdzie kto w siczy mieszka i jak ta Sicz wygląda. Sicz była dość zwartą miejscowością składającą się z kilku obozów. Patrząc do strony lotniska w bunkrze przy ścieżce usadowiła się Anarchy 109 i Hooligansi, po prawej stał najlepszy zakład usługowy w historii OT, a dalej ścieżka prowadziła do centrum miasteczka. Tam stało obozowisko samego Khana, naprzeciwko niego prowadzone przez Bohemę Atomic Cafe, czyli klimatyczna knajpka w Siczy. Tuz obok nich na wzgórzu stała świątynia. A wokoło stały mniejsze i większe obozy mieszkańców Siczy: Biotechu, PPP, itp... Idąc dalej wzdłuż lotniska można było się też natknąć na bunkier zajmowany przez paleciarzy. Dowiedziałem się wtedy jak niebezpieczne jest życie w Siczy, gdyż wkrótce z okolicznych krzaczorów odezwały się dzikie ryki mutantów, którzy podobno regularnie nawiedzali Sicz sporymi falami. Aby uniknąć nieprzyjemności, dyskretnie wycofaliśmy się do NT.


Kolejne wycieczki do Siczy odbywały się dopiero kolejnego dnia, wybrałem się tam jako Dronek Zwiadowczy, o którym pisałem już wcześniej, a także przybyliśmy wraz z Karawaną Wodną dla Siczy i kilkukrotnie woziliśmy oficjeli NT pomiędzy miastami. W czasie tych wypraw zapoznałem się lepiej z Biotechem i posiedziałem co nieco w Bohemowej Knajpie. Ale najlepsze miało dopiero nadejść.


Po awarii systemu dronów obronnych w NT i oblężeniu przez Bandytów siczowcy przybyli do NewTown z tak zwaną odsiczą. Khan i władze NT postanowili, że miasta będą się wzajem wspierać gospodarczo i militarnie, znaczy żywność za amunicję. Po tym doniosłym wydarzeniu Khan ogłosił, że zaprasza wszystkich mieszkańców NT na festyn odbywający się wieczorem w Siczy. Miały być śluby, koks i lasery.


Kiedy dotarłem do Siczy okazało się, że Khana zastrzelili paleciarze. Jest ranny i zaniesiono go do obozu BioTechu, zatem jak najszybciej udałem się tam by pomóc w rozwiązaniu sytuacji. Było źle, zarówno Khan jak i Doktor byli nieprzytomni, co więcej okazało się, że są cyborgami. Khan miał w głowie wielką dziurę, przez którą błyskało niepokojąco czerwone oko. Dzięki usilnym wysiłkom lekarzy, udało się ustabilizować biologiczne komponenty pacjentów, ale systemy elektroniczne powoli się wypalały. Odkryliśmy, ze browar pozwala podtrzymać funkcje życiowe cyborgów i to naprowadziło nas na fakt, ze zostały zbudowane w technologii BoBów. Ostatecznie wraz z zebraną w obozie BioTechu grupą techników udało mi się zmontować specjalna pompę infuzyjną (moduł pompujący, zasilacz, system wentylacyjny, procesor) i przy jej pomocy wpompowaliśmy w ciało Khana i Doktora potężną dawkę narkotyków. Po tym zabiegu obaj uruchomili jakieś awaryjne systemy samonaprawcze i uciekli w wasteland przebijając się przez betonowe mury siedziby BioTechu.


Ja tymczasem udałem się do Atomic Cafe, gdzie poznałem uroki życia w Siczy. Otwarto tam bowiem w 2113 roku Gabinet Przyjemności Emocjonalnej "Afrodyta" i choć początkowo nie wierzyłem w jakość usług, to po doznaniu takowej przyjemności stałem się gorącym fanem tego biznesu. Chodziłem po barze i dawałem ludziom kapsle, aby tez mogli miec przyjemność brania udziału tym niezwykle przyjemnym procederze. Naprawdę było to coś olśniewającego, jeśli ktoś nie był to moim zdaniem przegrał życie, bo obawiam się, że następna taka okazja nie zdarzy się prędko. Powiem jeszcze, że obsługa zakładu była bardzo profesjonalna i dobrze wiedziała co robi, to nie było takie "pitu, pitu, dawaj kapsle i spierdalaj" jak to się zdarza na pustkowiach. Wychodząc miałem poczucie, że to były najlepiej wydane kapsle w moim życiu...


Ale prawda jest taka, że historii z OT jest tak wiele, jak tylko było uczestników i taki jednostronny opis z mojej perspektywy jest bardzo niepełny, dlatego postarałem się też o relację z perspektywy mieszkańca Siczy :D mam nadzieję, że wam się spodoba relacja Kotleta:


Zgodnie z obietnicą daną Vercy’emu i mimo, iż minął już szmat czasu, od kiedy to wszystko się wydarzyło, napiszę wam jak OldTown 2113 wyglądał oczami mieszkańca Siczy, będącego jednocześnie nowicjuszem na polu LARP’owym.


Gra terenowa miała się rozpocząć trzeciego dnia mojego pobytu na terenie gry. Do tej pory zdążyłem już, wraz z chłopakami z Przystani Prawdziwych Przyjaciół wybudować strażnicę, chroniącą Sicz od strony traw i lasu (no dobra, kępy drzew), poznać parę osób oraz naprawić uszkodzony w transporcie gearbox mojego SWD. Ale jako że LARP miał się już lada chwila zacząć, przystąpiłem do ostatnich przygotowań. Założyłem pancerz, przyczepiłem namordnik do torby, naładowałem magazynki i wraz z resztą udałem się na „plac apelowy”.





Na miejscu znajdował się już zbudowany dzień wcześniej tron, na którym Khan oczekiwał aż przybędą wszyscy zainteresowani, a Duch ogłosił zebranym prawa panujące w obozie. Nie obyło się też bez incydentów, bowiem na środek wybiegł jakiś desperat i zaczął strzelać do Khana, który to zręcznie wyłapał wszystkie kule przedramieniem i zabił zamachowca, wyrywając mu serce z zimną krwią! W tym momencie mogę szczerze powiedzieć, że dostałem klimatem tego miejsca prosto w twarz! Dowiedziałem się również, że lojaliści mają prawo zabić kogo im się żywnie podoba, a jedynym w pełni respektowalnym tu prawem, jest prawo silniejszego.




Reszta dnia minęła mi na fabularnym poznawaniu ludzi i szukaniu sposobów na zarobienie paru kapsli. Najlepiej szło mi zbieranie informacji oraz handel czym popadnie. Jednak aby to osiągnąć, trzeba było być w ciągłym ruchu, co wcale nie było takie łatwe. Na szlaku roiło się od mutantów, łowców niewolników i mniej lub bardziej przychylnie nastawionych do ciebie person. Dlatego już na samym początku zająłem się tym co umiem najlepiej, czyli kombinowaniem J. Już w przeciągu kilku godzin miałem umowę z łowcami, pocztą i biotechem. Szukałem też cały czas nabywcy na „zabawkę” którą przywiozłem ze sobą…

Wieczorem, gdy wróciłem do Siczy po dniu pełnym przygód, zdobywania kapsli i nawiązywania kontaktów, osiadłem na chwilę w obozie łowców, aby się rozluźnić. Wtedy to dobiegły mnie krzyki i wystrzały z broni maszynowej, po jakiś dwóch minutach, kiedy stwierdziłem, że to coś poważniejszego, pobiegłem na miejsce z karabinem w ręce, żeby zobaczyć co się dzieje, a gdy koło mojej głowy przeleciała seria pocisków, spełniły się moje najgorsze koszmary. Byliśmy atakowani przez SUPERMUTANTY! Mając wiec na uwadze własne życie i zdrowie, oddałem broń pobliskiemu lojaliście zaskoczonemu tym zamieszaniem, a sam ukryłem się w bezpiecznym miejscu, które jak się później okazało, nie istniało w zaistniałych okolicznościach.


Po odparciu zagrożenia, zgłosiłem się na nocną wartę. Oczywiście nie zrobiłem tego za darmo, w zamian otrzymałem pakiet amunicji i przychylność sędziego. Później przeniosłem się na strażnicę z drugiej strony obozu i tam wypatrywałem niebezpieczeństw do 5 rano, kiedy to zmienił mnie jeden z łowców.

Gdy się obudziłem, od razu przystąpiłem do dalszych interesów. Odbyłem kilka kursów wraz z karawanami i udałem się na poszukiwania artefaktów. Zdobyte przedmioty sprzedałem następnie u Paleciarzy, którzy okazali również zainteresowanie moją zabawką. Po powrocie do Siczy podzieliłem się zyskiem wraz z partnerem z którym byłem na wyprawie i postanowiłem udać się do New Town, które okazało się zajęte przez bandytów! Wtedy to nastąpiła Odsicz. Khan wraz z Duchem rozdali amunicję, a następnie po sformowaniu falangi, udaliśmy się zbrojną kolumną do komuchowa, które po krótkiej walce i drobnych stratach odbiliśmy.


Pewien że już nic więcej się dzisiaj nie wydarzy, udałem się do baru Alkochemików, a następnie wraz z Mrówką do Siczy, gdzie czekała na mnie kolejna niespodzianka. Khan został uprowadzony! Po krótkich poszukiwaniach i zażegnaniu konfliktu z Paleciarzami, który to był bardzo nie na rękę moim interesom, udałem się po zabawkę, ale niestety po drodze wpadłem na Synka, który to pod groźbą odstrzału, kazał mi zostać na straży Biotech’u, gdzie składano do kupy Khana. Po pewnym czasie udało mi się jednak ulotnić, na szczęście, bo szukano organicznych części zamiennych…

Na noc ukryłem się u Paleciarzy, gdzie zobaczyłem pojmanych łowców niewolników oraz mojego byłego partnera w interesach. Nie zważając jednak na to, przystąpiłem do negocjacji ceny za zabawkę, czyli Artyleryjski Pocisk Nuklearny. Po dokonaniu transakcji postanowiłem zostać u nich do rana, gdyż w nocy bywa na wastelandzie niebezpiecznie, a i sytuacja w Siczy nie była najweselsza, systematycznie dobiegały nas wrzaski z obozu.


Rano udałem się prosto do NewTown, bo do Siczy nie było co się wybierać… Tym bardziej, że w rękach Paleciarzy znajdowała się broń masowej zagłady J. No ale to nie był już mój problem, moim było wydanie zarobionych przez dwa dni kapsli. Po dłuższym pobycie u Alkochemików, odparciu kolejnego ataku mutków i dowiedzeniu się, że sytuacja w Siczy jest już mniej „promienna”, udałem się tam wraz z pocztowcem, aby zaznać tym razem tamtejszych uciech, i tak po przegraniu pewnej kwoty w kości i wyhaczeniu burdel mamy, udałem się na zasłużony relaks fizyczny, w czasie którego zostałem napadnięty i okaleczony.

Po odzyskaniu przytomności wyczołgałem się z namiotu publicznego i z pomocą niemowy trafiłem do szpitala, gdzie to wyzionąłem ducha na stole operacyjnym…

Tak zakończyły się losy stalkera i krętacza Lupusa, a mi jako graczowi zostało do zrobienia już tylko jedno, udział w bitwie ostatecznej jako mutek, ale o tym Vercy już pisał ;)

Na koniec chciałem jeszcze dodać, że najbardziej epickimi akcjami w jakich brałem udział, była Odsicz oraz poszukiwania Khana, o którego się potknąłem w polu kukurydzy.

Zdjęcia pochodzą od uczestników OT, oraz od Adama Waliszewskiego.



Przy okazji do wpisu dołączam jeszcze coś ekstra! Mianowicie w sieci pojawił się oficjalny filmik promujący Larpa na OT Weekend: Nuclear Winter, zatem dołączam go do wpisu jako rodzaj newsa! Zapraszam do obejrzenia, pojechania i dobrej zabawy. Ja będę tam na pewno!




OTW LARP Trailer 2013 from Oldtown on Vimeo.