poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Zakonki 2114

Oł maj God! Zakonki 2114 so much kopały w dupala!


Zakonki to jest taki konwent postapo, na którym można sobie naładować baterię postapowania przed końcem sezonu. Nie jest to łatwe wytrzymać potem, aż do Pyrkonu, a zakonkom co roku udaje się naładować moją baterię do pełna. Na zakonkach poziom luzu i niespiesznego radosnego konwentowania przekracza moim zdaniem wszelkie dopuszczalne normy co wywołuje niekontrolowaną przez nikogo i skrajnie niebezpieczną bombę imprezową, która eksploduje nie raz, ale ciągle na zasadzie jednostajnie podtrzymywanej gorącej fuzji atomowego rozpierdolu trybie disko kommando.


Konwentt zaczął się w czwartek wieczorem przybyciem licznie zebranych uczestników. Ja z załogą ze stołecznego krateru dotarłem na miejsce około północy. Na miejscu czekała nas jak zawsze klimatyczna paszarnia przygotowana przez zakonników do przyjęcia uczestników konwentu. Jak zawsze zajebisty bar La Kurwa kusił grillowanym mięskiem, piwkiem i drinkami dla spragnionych wrażeń konwentowiczów. W pięknie pozamiatanych sleeprómach czekały na nas czyste i niezwykle higieniczne miejscówki do spania i życia w klimacie postapo. W barze zaś można było powitać znajomych i cieszyć się klasycznymi filmami (Mad Max 2, Krew Bohaterów). Teren konwenttu także się rozwinął i zagospodarowano liczne pomieszczenia na klimatyczny burdel, kwaterę Zakonu, szpital, czy ogródek piwny pod spadochronem.


Piątek przywitał nas klasycznymi punktami zakonkowego programu. Walkami w thunderdomie i na krawędzi, turniejem neuroshimy hex i pokerem. Dla odmiany (dzięki wolnemu piątku) Turniej Juggera odbywał się na początku, a nie na końcu konwentu dzięki czemu uczestnicy byli świeżutcy i wypoczęci. Poziom gry był wysoki i dawał radę. Elegant Bastards trafili do grupy śmierci z Zakonem i STO, więc w efekcie wygrali tylko jeden mecz z zespołem Synów Korwina i nie wyszli z grupy. W finale Zakon pokonał STO i tym samym wygrał w tym sezonie trzy turnieje z czterech.


Wieczorem były koncerty, pogo i zabawa do rana. Żałuje tylko, że nie udało się uruchomić maszyny do karaoke, bo trochę na nią liczyłem.


W sobotę nadeszła pora Larpowania. Uczestnicy wskoczyli w swoje kospleje i jazda! Większość graczy musiała zdobyć szczupłe zapasy wody i żywności, aby móc kontynuować swą podróż przez Wasteland, tymczasem w barze La Kurwa zjebał się waterchip i trzeba było czekać na karawanę Zakonu wiozącą zapasy aż z Breslau. Do baru przybył też jego stały bywalec - Ron Fapullus, znany aktor filmów akcji i wraz z Janunszem Rypaczem, Koko Manfredi, Madame Mermelade i Księżniczką Analeną, kręcili kolejne dzieła postapokaliptycznej sztuki filmowej. Larp obfitował w skrytobójstwa, klepanie mutków, ciężkie rany i przygody, a przede wszystkim w dziki handel zgodnie z wolnorynkową zasadą "Handluj albo Giń". Z tej otchłani czystego chaosu i brutalnej dilerki wyłoniło się monstrum o dwóch twarzach Iksa i Rotaxa, firma "Komis, skup/sprzedaż/spedycja" pokazała światu swoją długą pytę i rozpoczęła proces kumulowania golda, itemków i ogólnego fejmu. Larpa zakończyło przybycie karawany Zakonu w pełnych pancerkach i klimacie.


Po Larpie odbyła się jeszcze Szalona impreza Disko, na której zadebiutował postapokaliptyczny klub Furries w składzie: Vercy, Smoku, Szyna i Paszko. Trzymajcie rękę na pulsie, bo to nie jest ostatnia ich impreza. Jak zawsze smutno mi było żegnać ludzi postapokalipsy i z niecierpliwością czekam na kolejne konwenty. Jak zwykle Ingenium zapewniło nam zajebiste koszulki, w które nie omieszkałem się zaopatrzyć :D


I na koniec Ówaga! ŁAMIĄCA WIADOMOŚĆ Z WASTELADNU.
Na przyszły rok planowane jest przedłużenie sezonu konwentowego do września, gdyż na wrzesień 2115 szykowany jest kolejny konwent w okolicach Ruin Poznania tak zwany PASZKON, konwent na którym w pakiecie akredytacyjnym ma się znaleźć łyk kawówki!!!! Temu konwentowi mówimy stanowcze 2/10!


I na koniec zacytuję Gutka, który wracając ze mną samochodem śpiewał tak:
"Ajajaj, podstawą klimatu jest TRZODA,
a jak się komuś nie podoba to może nam zrobić LODA!"


- Metryka -
Ilość uczestników: Ponad setka
Ilość piwa: Morze
Ranni, zabici poszkodowani: 2
Znak jakości: 2/10

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

OldTown 2114 - Z perspektywy Orga

To było moje pierwsze OT w tej roli, roli orga. I przyznam, że łatwo nie jest.


Mogło by się wydawać, że orgowanie na konwencie to laba, leżenie na brzuchu i obserwowanie jak konwent zarabia na moje Maseratti. Niestety prawda jest biegunowo odległa od takiej wizji, a gdyby ktoś chciał robić w ten sposób konwenty i LARPy, to szybko by sie przekonał o tym, że jest to niewykonalne. Robota Orga to przede wszystkim praca, stres, godziny życia poświęcone na organizację i wykoncypowanie wszystkiego, a na koniec uczestnictwo w połowie tylko akcji.


Ale zacznijmy od początku. Orgów pracujących przy OldTown jest około dwudziestu, każdy ma swoją działkę odpowiedzialności. Ja zajmuję się zaopatrzeniem imprezy w drewno i wodę do mycia, a także pomagam trochę przy innych sprawach w zależności od potrzeby. Każdy ma jakąś swoją odpowiedzialność i stara się wywiązać ze swojego zadania. Czym dokładnie kto się zajmuje zawsze można sobie sprawdzić tutaj, bo przecież każdego nie będę tu opisywał, to mój blogasek i piszę tu o sobie. Wypierdalać :D


Moja odpowiedzialność to woda i drewno. I większość z was pewnie wie, że robiłem to jeszcze kiedy nie byłem orgiem. Samo w sobie jest to proste, znaleźć dostawcę drewna i zamówić, koniec. Ale kiedy się nad tym zastanowimy dokładniej to trzeba ogłaszać to między ludźmi, pilnować żeby wiedzieli, zbierać te zamówienia i negocjować ceny, a poza tym ponaglać ludzi o kasę, dogadywać z nimi szczegóły itp. Podejrzewam, że gdybym zsumował poświęcony na to czas wyszło by tego kilkanaście godzin. Oczywiście najbardziej intensywna praca ma miejsce tuż przed OT, w ostatnich paru tygodniach. Wtedy to ludzie dzwonią do mnie w kółko i dopytują szczegóły, odwołują zmieniają, spóźniają się z kasą.


Poza tym przez cały rok dzieją się różne działania, które też wymagają od orgów szczególnej uwagi. A to jakieś weekendowe edycje OldTownów, a to Pyrkony i inne imprezy. Larpy czy wystawki promocyjne same się przecież nie zorganizują. A to całe tygodnie przygotowań przecież...



Niestety to wcale nie jest wszystko, bo w czasie trwania konwentu też org musi zasuwać, i to chyba najciężej. Nie ma bowiem dla orga na konwencie takiego momentu kiedy może wszystko osrać i iść się zatankować piwkiem do pełna. Nawet jeśli w danej chwili nic konkretnego się nie robi to nie zawsze można sobie swobodnie odpłynąć i iść larpować. Zawsze jest jakieś enpecowanie do ogarnięcia, albo woda się kończy i trzeba skołować ciągnik, te rzeczy nigdy się nie kończą. A powiem, że ponieważ moja odpowiedzialność jest raczej logistyczna i w większości dotyczy okresu przed OldTownem, to i tak miałem lżej w czasie jego trwania niż niektórzy. Ktoś może widział larpującego Iksa? Niestety całego larpa musiał przesiedzieć w dziekanacie. Ciężkie życie orga...


Ale są i dobre strony wysiłku. Jak się zasuwa cały rok to można nie płacić akredytki, choć nie wyrówna to kosztów orgowania, strat moralnych, utraconego życia rodzinnego i nerwów, o złotówkach nie wspominając. Fejm i sława wśród konwentowiczów, ma niebagatelne znaczenie. Ciężkie tygodnie poświęcone OldTownowi zbierają żniwo w postaci piwa, które ktoś ci postawi od czasu do czasu, lub poklepania po plecach i okrzykiem "dobra robota". Także zdobyte expy nie są bez wartości i śmiało można pochwalić się przyszłemu pracodawcy partycypacją w takim wydarzeniu w charakterze organizatora.


Ale największą chyba przyjemność daje możliwość wzbogacenia konwentu o nowe atrakcje, ficzery, pomysły, czy po prostu patrzenie jak moja ulubiona impreza w roku się rozwija. A w ciągu tych paru lat kiedy na nią jeżdżę rozwinęła się znacząco. Jak mówi OldTownowe przysłowie, dla mnie są dwie pory roku. Pora przybyszów i reszta roku...

wtorek, 29 lipca 2014

OldTown 2114

Wróciłem, umyłem się, wytrzeźwiałem, mogę pisać jak było, a było zajebiście...


W tym roku miałem niewątpliwą przyjemność być orgiem i uczestniczyć w przygotowaniach, prowadząc akredytacje, czy załatwiając na potrzeby OldTown różne sprawy. Napiszę o tym coś więcej w oddzielnym poście, a na razie zatrzymam się na podziękowaniach do wszystkich orgów: Prezesa, Mariana, Wędrola, Szyny, Gutka, Mozarta, Szynszyla, Iksa, Ducha, Rumcaysa, Wilka, Jasiona, Łopaty, Mikiela, Waupszasa, oraz naszych kochanych pań Ezy, Iny i Mrówki. Wspaniale mi się z wami pracowało i wiem, że kolejny konwent będzie jeszcze lepszy.

Ale nie będę się tu lizał po jajkach z innymi, bo nie o tym ma być wpis.


OldTown w 2114 roku przeszło poważne zmiany, zmieniła się nieco mechanika Larpa, zmienili się ludzie i zmieniało się podejście do zabawy. To już nie jest zbieranina ludzi z postapo, robiąca sobie zabawę w klimacie, to jest największa impreza postapo w Europie i w pełni na to miano zasługuje. Tegoroczny konwent przerósł wszystkie wcześniejsze ilością ludzi i rozmachem, na co orgowie ciężko pracowali przez cały rok.

Miejscówka:
OldTown odbywało się w tym samym miejscu co przed rokiem, ale tym razem było tylko jedno miasto. Budynek baru został w większym stopniu wykorzystany, gdyż znalazło się w nim miejsce na pocztę, szpital, sam bar z ogródkiem piwnym z tyłu, oraz orgówkę (dziekanat Iksa). Dookoła natomiast wyrosły gęsto instalacje zbudowane przez uczestników, siedziba Flying Caravans, Bar Alkochemików, klimatyczny obóz Wakatili, czy OT Gastro, a i dalej od samego baru stanęły mniej lub bardziej imponujące budowle. Na szczególną uwagę zasługuje Hom Arena wybudowana na potrzeby konwentu, ale wciąż klimatyczna i imponująca, mieszcząca pełnowymiarowe boisko do Juggera.


Larp:
Tegoroczna fabuła miała kilka wątków, ale najważniejszym z nich było zagrożenie ze strony czerwonookich stworów pojawiających się nocą. Ich pojawienia były nieoczekiwane, dramatyczne i okraszone wspaniałymi efektami specjalnymi, zaś same potwory agresywne i odporne na ciosy, przez co niemożliwe do ubicia.



Ich pochodzenie było z początku nieznane, ale pojawienie się Doktora nieco wyjaśniło sytuację i wkrótce miasto stanęło przed problemem ich eliminacji. Nie było to jednak łatwe, a komputer miejski nie dawał się łatwo przekonać do pomocy. Ostatecznie wobec ultimatum Khana, który tworzył Czerwonookich z porwanych mieszkańców, udało się przekonać komputer do użycia Emitera EMP i miasto zostało uratowane, ale na jak długo? W ostatnich chwilach gry samo komputer zachowywał się co najmniej dziwnie...


Ogólnie na Larpie Mało kto miał czas się obijać, tyle było do zrobienia.


Konwent:
Jak to konwent rozkręcał się powoli, ale jak już się zakręcił to kopał w dupę. Szczególne tłumy przyciągnęły zwody Postapo Strongman, Price Fighters i turniej Juggera, ale bez skromności przyznam się, że i moje prelekcje o szpeju i Edim800 miały swoich słuchaczy. Konwent zamknął wjazd Generała i wspaniały spektakl "Kopuła".


Ja:
A co robiłem ja? Na pewno nie spałem za dużo, jadłem tez niewiele, nie było czasu. Starałem się w miarę możliwości łączyć obowiązki orga, Larpować, enpecować i pogadać z każdym, więc było ciężko, oj ciężko. W ramach Larpa prowadziłem dwie postacie prostego handlarza Vercele, rekruta Flying Cravans, bohatersko poległego na pasie w walce z czerwonookimi, oraz znanego już wszystkim Rona Fapullusa aktora filmów akcji, który narobił w mieście sporo zamieszania swoim przybyciem :D


Od oceny sie powstrzymam, bo w końcu orgowałem i nie wypada oceniać własnej pracy...
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
No dobra, dam 2/10.

Zdjęcia pochodzą od Oldtownowiczów, w tym pewnie warto wspomnieć Piotra Bardo...

czwartek, 17 lipca 2014

Scrap Knife


W zasadzie to drobnostka, ale jednak warto o niej napisać. Jakiś czas temu zabrałem się za zrobienie noża otulinowego, aby zamiast beznamiętnej powertejpowej pały mieć coś co ma wygląd i funkcjonalnosć broni białej postapo. I tak narodził się projekt noża, nieskomplikowany, wręcz banalny.


Zaczęło się od tego, że dostałem kiedyś zestaw noży kuchennych. Znajdowały się w piankowych wytłoczkach o kształcie ich ostrzy, zatem idealnie nadawały się do zrobienia otulin. Do reszty można potrzebowałem jedynie: Kawałka pianki, jednej śruby, kawałka szmaty. Wytłoczkę w kształcie ostrza naciąłem tak, aby zaostrzyć jego krawędź wizualnie i dorobiłem do niego piankową rękojeść z podłużnego kawałka pianki złożonego na pół. W ten sposób rękojeść obejmowała końcówkę ostrza i była odpowiednio gruba do trzymania. W miejscu łączenia ostrza i rękojeści zrobiłem otwór, w który poszła spora śruba.


Teraz wystarczyło ozdobić całość prostym jelcem z pianki i owinąć rękojeść szmatą. Użyłem pociętej wcześniej pałatki. Na koniec srebrnym sprejem pomalowałem ostrze i gotowe :D


Teraz nic tylko chlastać ludzi taką otuliną...

środa, 9 lipca 2014

Ziemie Jałowe 2014

Ziemie Jałowe, pojechałem na całkowitym spontanie, bo planowałem wybrać się tylko na Juggera, a tu niespodzianka, wybrałem się na cały konwent :D Trzeba przyznać, że w zagłębiu umieją robić konwenty, bo bawiłem się zajebiście, ale piszmy od początku.


Fot. Mateusz Matuszak http://szach-matt.pl/

Wystartowaliśmy o 5 rano z Warszawy i na miejscu byłem tuż przed 9 rano. Żadne zdjęcia nie są w stanie pokazać jak zajebistą miejscówka jest kopalnia w Grodźcu. Dziesiątki zakamarków i pomieszczeń zapuszczonego budynku kryją w sobie niewyobrażalny potencjał larpowy. Przygotowanie miejscówki wewnątrz było wzorowe i marze aby na innych larpach mieć takie możliwości lokalowe. STO naprawdę powinno cieszyć się ze swojej "siedziby". Trochę gorzej sytuacja wyglądała na zewnątrz, gdzie w porównaniu do zdjęć z lat poprzednich miałem wrażenie, że straganów i stanowisk terenowych jest mniej, ale i tak biło to na głowę większość larpów jakie widziałem. Może to zboczenie OldTownowe, gdzie siłą rzeczy wszystko musi być na zewnątrz. W każdym razie jeden krok do wnętrza "Saloon 19", czy biura szeryfów od razu dawał poczuć, że jest to zajebiście przygotowany larp.


Wyjeżdżając w pośpiechu w ramach stroju połączyłem kowboja ze szkotem i w efekcie pasowałem najbardziej do frakcji Gibsonników, wyznawców kościoła Mela Gibsona, do której żarliwie dołączyłem. O kulcie Gibsona słyszałem już wcześniej, ale dopiero teraz mogłem poczuć płomień Gibsońskiej Inkwizycji. Śluby, pogrzeby, palenie heretyków i konwersje na Gibsonizm były na Larpie moim chlebem powszednim. Chodziliśmy na pielgrzymki do odległej kaplicy Gibsona, oczyszczaliśmy ją z gruzów i odmawialiśmy modły za Gibsona, czasem tylko robiąc jakiegoś pobocznego questa. Będąc na Ziemiach po raz pierwszy, potrzebowałem całego pierwszego dnia na wczucie się w klimat, zorientowanie we frakcjach i w fabule. Zostałem narkomanem i ten zgubny nałów poprowadził mnie w objęcia Karmazynowego Króla, dalej nie pamiętam. Wiem tylko, że było strasznie i wiercili mi dziury w czaszce... Larp skończył się epicką bitwą i obaleniem fortu olejarzy. Solidne 2/10.


Konwent. Część konwentowa, hmm. Była słabsza niż się spodziewałem, znaczy nie. W zasadzie była zajebista. :D Chodzi o to, że program odbywał się niejako w kratkę, w improwizowany sposób. Czego mi na nim zabrakło to tablicy ze spisanymi punktami programu (jeśli takowa była to nie znalazłem) przez co nie wiedziałem na co mam sie kiedy przygotować, więc chodziłem na co popadnie. Na szczególne wyróżnienie zasługuje czytanie książki "Atomowy Eden", najlepszy punkt programu ever! Poza tym były prelekcje, spotkania, piwo, klimatyczne imprezy, konkursy, piwo, turnieje, piwo, cośtam, piwo i jeszcze parę piw. Nawet wygrałem jeden z nich, strzelanio-bieg asg na czas. Ogólnie na część konwentową dojechało bardzo dużo fajnych ludzi więc głównym punktem konwentu były dla mnie pogaduchy.


Ale teraz najważniejsze - Jugger:
1) Elegant Bastards wyszli z grupy
2) Elegant Bastards zajęli czwarte miejsce w finałach
3) Złamałem nos Burzanowi (powiedziałbym sorry, ale wyglądał na zadowolonego z efektu)
4) Zostałem bochaterem jutuba



Co prawda było nas za mało, żeby wystawić normalny skład, ale dokoptowaliśmy paru sensownych zawodników i wyszedł całkiem solidny skład. W półfinale przegraliśmy co prawda z Zakonem, ale liczy się wyjście z grupy, zresztą Zakon wygrał cały turniej.


Fot. Mateusz Matuszak http://szach-matt.pl/


Zatem solidny konwent, mocne 2/10

niedziela, 29 czerwca 2014

Postapokaliptyczna Maska Przeciwgazowa

Czasami zdarza się tak, że przedmioty larpowe trafiaja do nas zupełnie niekontrolowanym torem. Tak też było z ta maską, którą znalazłem w bagażniku samochodu po zeszłorocznym OT, niestety nikt się do niej nie przyznał przez kilka miesięcy pomimo zapytań na forum, więc zgodnie z zasadą "raz, dwa, trzy, konwentowe" wszedłem w posiadanie jej.


trudno dokładnie powiedzieć do czego taka maska służyć miała oryginalnie, ale podejrzewam, że jest to profesjonalna maska malarska. Była wyposażona w dwa działające filtry i postanowiłem przerobić ją tak, aby wyglądała bardziej postapo i klimatycznie. W zasadzie można by jej używać od razu ale uznałem, że trochę farby i pare vlepek nada jej nieco klimaciarski wygląd.


Sama maska jest wykonana z jakiegoś kauczukowo-gumowego materiału, który bardzo dobrze przylega do twarzy i ma system nośny zapewniający wygodne noszenie. Dodatkowo nie zakrywa całej twarzy, więc można ją bezproblemowo nosić z okularami ASG bez konieczności modyfikacji. Można w niej swobodnie mówić, jest lekka i niewielka. Jakby było niewygodnie to można zdemontować filtry, których jest dwa na wyposażeniu.


To co zrobiłem z tą maska nie wymaga żadnej szczególnej finezji, po prostu pomalowałem ją na szaro i drybrushowałem czarną farbą. Dodatkowo niektóre elementy pokryłem pomarańczowym kolorem, a inne podkreśliłem czarnym. Dla klimatu dodałem też jedną ze zrobionych przeze mnie w zeszłym roku vlepek. Dodatkowo w czasie używania farba została porysowana co tylko dodało smaczku. I tak powstała ta prosta maska.




Można ją też zobaczyć w przygotowanym przez Johnego z Lampy i Josa najnowszym filmie o oponie :D


niedziela, 15 czerwca 2014

Lekki Napierśnik Falloutowy

W zasadzie nie jest to świeży produkt, ale nic jeszcze o nim nie napisałem, zatem najwyższa pora.
Jesienią szykowałem się do wyjazdu na OldTown Weekend: Nuclear Winter, ale po prawdzie nie chciało mi się targać całego dostępnego uzbrojenia jakie posiadam. W szczególności nie chciało mi się męczyć z wiezieniem całej zbroi z lata, gdyż jest niezbyt wygodna w transporcie i należy na nią bardzo uważać, aby jej nie zgnieść. Postanowiłem zrobić jakiś nowy element pancernego wyposażenia.


Nankamentem poprzedniej zbroi, było ograniczenie ruchów wynikające z tego, że była to jednolita skorupa chroniąca korpus ciała. Tym razem potrzebowałem czegoś co było by lżejsze i dawało więcej mobilności, a wyglądem dalej przypominało o ciężkim pancerzu. I tak powstał pomysł sklecenia zestawu sprzetów pancernych w podobnym stylu, które można by zakładać modułowo i tworzyć dowolne kombinacje, od lekkich ochraniaczy, do poziomu power armora.


Do wykonania napierśnika wykorzystałem taki sam piankowy materiał jakiego użyłem przy budowaniu poprzedniej zbroi, ale tym razem w większym stopniu wykorzystane zostały możliwości zwykłej karimaty, która jest zdecydowanie tańsza i łatwiejsza w obróbce. Poprzedni mój projekt zbrojowy opierał się na osłonięciu pancerzem maksymalnej powierzchni ciała, ale teraz chciałem się skupić mniej an funkcjonalności, a bardziej na wyglądzie, stylówie wręcz.



Sam napierśnik jest bardzo prosty, ochrania przód ciała i ma dorobione klimatyczne naramienniki. Całość trzyma się na uprzęży zrobionej ze starego pasa na klipsie i kilku kawałków taśmy nylonowej. Wszystko połączyłem śrubami.



Całość została pomalowana sprejem na czarno, i pociągnięta tu i ówdzie srebrnym pędzlem. Nie jest to jeszcze ostateczne malowanie, kiedy będzie gotowych więcej elementów dopracuję malowanie.

czwartek, 5 czerwca 2014

Zakon Świętego Płomienia

W ramach kontynuowania cyklu o najważniejszych załogach postapo w naszym pięknym kraju pragnę zaprezentować prawdziwy odcinek grozy. Zakon Świętego Płomienia to ekipa mająca swoja siedzibę we Wrocławiu. Jest to zakon religijnych BadAssów, których celem jest krzewienie wiary w Święty Płomień metodą, uwierz albo giń.


Zakon w swej pierwotnej formie, czyli frakcji na OldTown powstał w 2006 r. Założony został przez Szpona, Szajbę i Entropa. Z czasem jednak oprócz OT Zakonnicy chcieli czegoś więcej i w 2009 przekształcili się w regularne bractwo, rozszerzając tym samym swoją działalność daleko poza samo Oldtown. Zajmują się głównie Larpowaniem, organizacją zajebistych imprez, Zakonek oraz penetracją różnych opuszczonych miejscówek, także poza granicami Polski. Jak w każdej porządnej ekipie, w zakonie głównie chodzi o to żeby się dobrze bawić, co raczej nie jest zaskoczeniem. Uczestniczą zatem w zlotach, czy wyprawach eksploracyjnych zwanych pielgrzymkami. Podobno nawet mają jakieś zasady poza paleniem heretyków


Jak twierdzi Havoc: "W działaniu bractwa staramy się pozostać przede wszystkim kumplami stąd tez trzy naczelne zasady bractwa to równość członków Bractwa wobec siebie, wzajemny szacunek i zaangażowanie w rozwój i działalność Bractwa. Zakonnikiem jest się 24h na dobe, 7 dni w tygodni, 365 dni w roku."

Przykazania zakonu:

1. Święty Płomień spadł na ludzi, ponieważ dążyli do okiełznania jego potęgi, budując bomby, które fałszywie przywoływały jego moc.
2. Próba kroczenia po błędnych śladach przodków jest najgorszym występkiem przeciw Płomieniowi, karana jest wymazaniem istnienia z kart historii.
3. Celem Krucjaty Płomienia jest pokój, zapewnienie, że nikt już nie popełni błędów przodków.
4. Cel należy osiągnąć nie zważając na koszta i środki.
5. Najwyższą Władzę w Zakonie sprawują Kapłani, ich słowo jest słowem Płomienia.
6. Ci, którzy przeciwstawiają się Płomieniowi dostąpią oczyszczenia w ogniu.
7. Heretycy i innowiercy nie zasługują na oddychanie tym samym powietrzem, co Wyznawcy Płomienia.


Zakon liczy 13 aktywnych pełnych braci i 6 rekrutów, oraz niezliczone hordy followersów, fanatyków i żon. W zakonie rządzi kapituła w składzie Havoc, Dziku i Darker, kapituła ma roczną kadencję. Jej zadaniem jest realizacja pielgrzymek i przygotowanie Zakonek oraz innych imprez robionych silami Zakonu. W ostatnim roku, prócz tradycyjnego zlotu w sierpniu, obyła się też pierwsza edycja Breslau Random Encounters. Impreza bez larpa, ale za to z rozwinięta częścią konwentową oparta o Juggera. Oczywiście pomijając liczne pielgrzymki, o których można poczytać i pooglądać zdjęcia na stronie Zakonu. Jeśli jara was bycie zajebistym skurwielem w ciężkim pancerzu, czyli lans, to warto tam zajrzeć. Można tez dowiedzieć się co nieco o postapokalipsie, a jak ktoś skorzysta z forum na pewno może dopytać się o larpowanie czy robienie strojów. Strona jest ogólnie ciężka w nawigacji, ale na chwile obecną polecić mogę dział Filmy oraz coś co mało kto zauważa, ze w dziale wyprawy na dole jest lista wszystkich relacji ze wszystkich pielgrzymek.


Zakonki to impreza, którą odwiedziłem w 2013 roku. Pierwsze Zakonki obyły się 2008 roku. Podobno to na na OldTown padła idea zrobienia własnej imprezy, znajomy jakiegoś znajomego zakonnika, niejaki Szewcu, znał zajebisty teren pod Wrocławiem i tak od słowa do słowa powstała idea "Robienia Zakonek" i trwa to do dzisiaj. Niedawno pisałem o planach konwentowych na ten rok, ale wspomnę jeszcze raz, że odbywają się 15-17 sierpnia, w Miłocicach Małych pod Wrocławiem. Jest to impreza bardziej towarzyska niż OldTown, ale w zasadzie obowiązkowa dla fanów Fallouta.



Nie każdy w świecie o tym wie, ale na OldTown 2010 bodajże, Zakonnicy mieli fabularną kosę ze Shperaczami, którzy wymyślili przyśpiewkę Jebać Zakon. Piosenka tak się tym degeneratom spodobała, że sami zaczęli ją śpiewać tym samym niejako czyniąc ją ich nieformalnym hymnem i jednym z pierwszym memów polskiej sceny post-apo Przyjęła się na tyle, że śpiewała ją kapela na Atomiconie, kapele na Zakonkach, a nawet jacyś ludzie podpuszczeni przez STO na Porytkonie.


Na koniec jeszcze zapodam link do ich profili na fejsbuku, żeby każdy czytelnik mógł ich prześladować w internetach :D




I na koniec Easter Egg z dedykacja dla Havoca

------------------------->Enjoy!<-----------------------

środa, 4 czerwca 2014

OldTown poza OldTownem

W ostatni weekend, sobotnim wieczorem, odbył się zorganizowany przeze mnie Larp w klimacie OldTown. Miało to miejsce w Warszawie, w forcie Piłsudskiego, na dolnym mokotowie. Nie był to szczególnie wielki Larp, ale drobne kilkunastoosobowe wydarzenie przygotowane moim skromnym wysiłkiem. W podziemiach fortu, gdzie kiedyś stacjonowali żołnierze rosyjscy i potem Polscy, znajdują się obszerne kazamaty z których skorzystaliśmy przy organizacji imprezy. Wnętrze zostało przygotowane tak, aby było stosunkowo przytulne. Zostało na ten wieczór wyposażone w elektryczne oświetlenie, wygodne siedziska i fotele, estetyczne firanki i wszystko czego potrzeba na eleganckiej imprezie.


Historia opowiadała o spotkaniu towarzyskim pomiędzy Flying Caravans i Shperaczami, jakie odbywało się w bunkrze w pobliżu NewTown. Goście przybyli na zaproszenie don Andrew byli w doskonałych humorach i radośnie korzystali z wygód jakie dla nich przygotowano. Rozmawiali, bawili się i pili w najlepsze, a atmosfera była pozytywna, nawet gdy tematy poruszane w kuluarach nie zawsze do przyjemnych należały. Zresztą od czasów wojny niewiele było okazji do zabawy, na tym steranym biedą i nieurodzajem pustkowiu.


Niestety, wszystko co dobre szybko się kończy i tę sielankową atmosferę przerwał nagle gwałtowny wybuch. Kiedy zapalono światła jeden z biesiadników już nie żył. Kto z obecnych mógł zamordować Vercy'ego? W sali nie brakowało takich, którzy mieli ku temu dobry powód. Vercy za życia nie oszczędzał się, nałogowo obstawiał mecze Juggera, prowadził swoje szemrane interesy, podrywał liczne kobiety. Czy mógł go zabić partner w jakiejś zbrodni, a może raczej jego dłużnik? Adorowana kochanka, czy surowy przełożony, którego zaufanie zawiódł? Śledztwo przeprowadzone wspólnymi siłami Shperaczy i Flying Caravansów wkrótce miało wyjaśnić szczegóły tej zbrodni...


Po rozwiązaniu fabuły wspólnie udaliśmy się do mnie na afterparty. Mam nadzieję że wszystkim się podobało. Był to pierwszy Larp, w którym opracowywałem wszystko włącznie z fabułą i nie miałem wcale pewności czy wydarzenie będzie udane. Wiecej Zdjęć Tutaj.

Niestety nie obyło się bez strat. Jeśli ktoś z czytelników wie, gdzie można kupić pasujące do siebie płaszcz i kaszkiet w stylu przedwojennym i dobrej jakości proszę o info. Ważne.