wtorek, 29 lipca 2014

OldTown 2114

Wróciłem, umyłem się, wytrzeźwiałem, mogę pisać jak było, a było zajebiście...


W tym roku miałem niewątpliwą przyjemność być orgiem i uczestniczyć w przygotowaniach, prowadząc akredytacje, czy załatwiając na potrzeby OldTown różne sprawy. Napiszę o tym coś więcej w oddzielnym poście, a na razie zatrzymam się na podziękowaniach do wszystkich orgów: Prezesa, Mariana, Wędrola, Szyny, Gutka, Mozarta, Szynszyla, Iksa, Ducha, Rumcaysa, Wilka, Jasiona, Łopaty, Mikiela, Waupszasa, oraz naszych kochanych pań Ezy, Iny i Mrówki. Wspaniale mi się z wami pracowało i wiem, że kolejny konwent będzie jeszcze lepszy.

Ale nie będę się tu lizał po jajkach z innymi, bo nie o tym ma być wpis.


OldTown w 2114 roku przeszło poważne zmiany, zmieniła się nieco mechanika Larpa, zmienili się ludzie i zmieniało się podejście do zabawy. To już nie jest zbieranina ludzi z postapo, robiąca sobie zabawę w klimacie, to jest największa impreza postapo w Europie i w pełni na to miano zasługuje. Tegoroczny konwent przerósł wszystkie wcześniejsze ilością ludzi i rozmachem, na co orgowie ciężko pracowali przez cały rok.

Miejscówka:
OldTown odbywało się w tym samym miejscu co przed rokiem, ale tym razem było tylko jedno miasto. Budynek baru został w większym stopniu wykorzystany, gdyż znalazło się w nim miejsce na pocztę, szpital, sam bar z ogródkiem piwnym z tyłu, oraz orgówkę (dziekanat Iksa). Dookoła natomiast wyrosły gęsto instalacje zbudowane przez uczestników, siedziba Flying Caravans, Bar Alkochemików, klimatyczny obóz Wakatili, czy OT Gastro, a i dalej od samego baru stanęły mniej lub bardziej imponujące budowle. Na szczególną uwagę zasługuje Hom Arena wybudowana na potrzeby konwentu, ale wciąż klimatyczna i imponująca, mieszcząca pełnowymiarowe boisko do Juggera.


Larp:
Tegoroczna fabuła miała kilka wątków, ale najważniejszym z nich było zagrożenie ze strony czerwonookich stworów pojawiających się nocą. Ich pojawienia były nieoczekiwane, dramatyczne i okraszone wspaniałymi efektami specjalnymi, zaś same potwory agresywne i odporne na ciosy, przez co niemożliwe do ubicia.



Ich pochodzenie było z początku nieznane, ale pojawienie się Doktora nieco wyjaśniło sytuację i wkrótce miasto stanęło przed problemem ich eliminacji. Nie było to jednak łatwe, a komputer miejski nie dawał się łatwo przekonać do pomocy. Ostatecznie wobec ultimatum Khana, który tworzył Czerwonookich z porwanych mieszkańców, udało się przekonać komputer do użycia Emitera EMP i miasto zostało uratowane, ale na jak długo? W ostatnich chwilach gry samo komputer zachowywał się co najmniej dziwnie...


Ogólnie na Larpie Mało kto miał czas się obijać, tyle było do zrobienia.


Konwent:
Jak to konwent rozkręcał się powoli, ale jak już się zakręcił to kopał w dupę. Szczególne tłumy przyciągnęły zwody Postapo Strongman, Price Fighters i turniej Juggera, ale bez skromności przyznam się, że i moje prelekcje o szpeju i Edim800 miały swoich słuchaczy. Konwent zamknął wjazd Generała i wspaniały spektakl "Kopuła".


Ja:
A co robiłem ja? Na pewno nie spałem za dużo, jadłem tez niewiele, nie było czasu. Starałem się w miarę możliwości łączyć obowiązki orga, Larpować, enpecować i pogadać z każdym, więc było ciężko, oj ciężko. W ramach Larpa prowadziłem dwie postacie prostego handlarza Vercele, rekruta Flying Cravans, bohatersko poległego na pasie w walce z czerwonookimi, oraz znanego już wszystkim Rona Fapullusa aktora filmów akcji, który narobił w mieście sporo zamieszania swoim przybyciem :D


Od oceny sie powstrzymam, bo w końcu orgowałem i nie wypada oceniać własnej pracy...
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
No dobra, dam 2/10.

Zdjęcia pochodzą od Oldtownowiczów, w tym pewnie warto wspomnieć Piotra Bardo...

3 komentarze:

Unknown pisze...

2/10, czyli max na Wasteland'owe realia!
Trzeba Ci to oddać, Vercy- brałeś konwent pełną piersią. Dwa dni bez snu- szacun!
No i rola Rona- genialna! Szkoda, że nie dodałeś o pospolitym ruszeniu mieszkańców w celu wypędzenia Cię z miasta.
Jednak tak na serio...
To był mój pierwszy konwent w życiu. I zapamiętam go na zawsze. Takich ludzi, takiego klimatu, takiego... kopa nigdzie indziej nie uświadczycie, Mili Moi. Po powrocie nic już nie jest takie jak wcześniej :).
Do zobaczenia za rok!

Kalsiver pisze...

Tyle razy słyszałem twoje "gunwo" na prelce że aż zrobiło na mnie takie wrażenie iż potem ja i wszyscy zaczęli to w obozie powtarzać :D

Marf pisze...

Cebuli? :D