środa, 19 czerwca 2013
Broń Otulinowa - "Trzydziestkaósemka' klucz do czaszek
Przy okazji różnych zakupów z ostatniego półrocza zostało mi opakowanie po karabinku, a że był zapakowany w grubą warstwę elastycznej pianki postanowiłem wykorzystać tę "resztkę" do zrobienia Otuliny.
Samo budowanie otuliny jest proste jak drut, więc opiszę raczej inspirację.
Od dłuższego czasu zbierałem się do stworzenia otuliny pasującej do klimatu postapo i równocześnie nie wyglądającej jak zwykła pałka. Niestety ze względów praktycznych 90% otulin to po prostu pały z rurki PVC oklejonej otuliną i zalepionej taśmą Power Tape. Takie otuliny są wygodne, bezpieczne itp. Ale nie są klimatyczne!
Założenie projektu było proste: Zrobić otulinę, która jest nie tylko bezpieczna, ale również fajnie, klimatycznie wygląda.
Tak więc z resztek opakowania (dwóch warstw pianki) wyciąłem sobie klimatyczny klucz francuski. Połówki zostały sklejone wikolem, a krawędzie poprawione klejem na ciepło. Wszystkie narożniki ściąłem nożyczkami. Wszystkie ozdoby zostały "wypalone" przy pomocy glue guna. Całośc ma długość ok 50cm. Otulina jest mięciutka, można się nią bić bez problemu. Jedyne czego można się przyczepić to, że jest nieproporcjonalnie lekka do swojej wielkości i nierealistycznie leży w dłoniach, ale to już w zasadzie pikuś :D
Malowane sprejem i drybrushowane czarnym akrylem.
czwartek, 13 czerwca 2013
Pancerz Falloutowy - Cała zbroja
TADAM!
Gotowa zbroja prezentuje się całkiem nieźle. Nie przypomina może Power Armora, ale spokojnie mogłaby robić za ciężką zbroję. Dodatkowym jej elementem są części osłaniające nogi, które są montowane do wojskowego pasa. Założenie całości zajmuje około dwóch minut. Zbroja pozwala regulować dopasowanie do użytkownika pod względem:
- obwodu uda
- obwodu ramion w przedramieniu
- obwodu ramion w bicepsie
- w niewielkim zakresie w obwodzie pasa
Zbroja w całej okazałości jest stosunkowo lekka i daje względną swobodę ruchów. Bez założonego hełmu, można w niej biegać, skakać i wykonywać różne czynności bez znaczącego kłopotu. Jedyną trudność stanowi obserwacja tego, co dokładnie znajduje się pod nogami, ponieważ zabudowa elementów pod szyją, skutecznie przesłania widok. Oczywiście jak to w takiej "skorupie" schylanie się jest nieco utrudnione, ale zbroja jest na tyle elastyczna, że wszystkie ruchy są wykonalne. Niestety, pancerz główny ma tendencję do podjeżdżania do góry, szczególnie podczas energicznych ruchów rąk. Być może zastosuję jakiś sposób łączenia jej z pasem głównym.
Materiał chroni dobrze przed uderzeniami tępymi narzędziami, w tym szczególnie otulinami. Kiedy wdziejemy hełm ograniczenie ruchu wynikać będzie raczej z ogólnie słabszej widoczności z wnętrza, ale wciąż jest lepsze niż zakładałem na początku, że będzie więc jest dobrze. Także hełm ochrania użytkownika przed uderzeniami, a osłona oczu chroni dodatkowo przed strzałami z replik ASG. Ogólnie zbroja średnio chroni przed "ostrzałem" pociski mają tendencję do wbijania się w zbroję, szczególnie z bliskiej odległości i tam już pozostają. Z dalszych odległości zazwyczaj kulki rykoszetują od twardej pianki. Oczywiście osłony są głównie od przodu noszącego, użytkownik wciąż może dostać serią "po dupie" nie chronionej pancerzem.
Oczywiście wciąż brakuje tu modułów wentylacyjnych i wyposażenia do "penetracji" pustkowi (liczników Geigera, czy choćby torby na fanty), zostaną one dodane w najbliższych tygodniach, kiedy uporam się a ich budową.
Malowanie zbroi zapewne ulegnie jeszcze zmianie, w miarę jak ustalimy wspólną kolorystykę dla ekipy. Dodatkowo prezentuję tu postać z karabinem laserowym, który zbudowałem w zeszłym roku :D Mam nadzieję, że całość się podoba.
środa, 12 czerwca 2013
Pancerz Falloutowy - Hełm
Na początek potrzebna mi była jakaś "baza", na której mógłbym oprzeć konstrukcję hełmu. Z góry założyłem, że budowanie na pałę bez odpowiedniej przymiarki może zakończyć się katastrofą. Szukałem jakiegoś garnka, klosza, czy innego półsferycznego badziewia walającego się po domu, a które dało by się jakoś sensownie założyć na łeb i odpowiednio ozdobić, żeby wyglądało na hełm. Pomimo przymierzenia licznych: wiader, pudełek po ciastkach, puszek, klosza od lampy (fajny był, ale za dużo ważył) nic nie spełniło moich oczekiwań. Przez chwilę zastanawiałem się też nad zakupem rozjebanego kasku motocyklowego i jego przeróbki. Niestety kaski były stosunkowo drogie i w dodatku nikt na necie nie oferuje rozjebanych kasków, znajomi nie posiadają takowych.
Aż doznałem oświecenia! W moim domu znajduje się taki worek, w którym pokutują zbierane przez lata czapki bejsbolówki z różnymi mniej, lub jeszcze mniej gustownymi logami z promocji, imprez branżowych moich rodziców itp. Ogólnie szajs, który w większości nikomu się już nie przyda, a wyrzucić żal. Niniejszym tchnąłem w jedną z tych czapek nowe życie.
Od Jurka z Ekipy strzelankowej pozyskałem tanie okulary ochronne do ASG na szybkę hełmu. Początkowo brałem pod uwagę zapasowe szybki od masek MP-4, ale szybki test wykazał ich nieodporność na ostrzał plastykowymi kulkami 6mm. Tymczasem kiedyś do tanich shotgunów AGM dodawano tanie okularki, dość wytrzymałe, aby ochronić przed strzałem, a równocześnie nie żal ich "zużyć" do budowy hełmu :D
Hem wyszedł większy niż zakładałem, trochę szeroki, ale ogólnie bardzo klimatyczny. Do czapki bejsbolówki przyszyłem najpierw panel ochraniający twarz i umieściłem w nim okulary (po odcięciu zauszników). Potem dodałem boki ochraniające policzki. wszystko było łączone metodą szycia igłą i nitką, a następnie klejenia przy pomocy glueguna. Tył hełmu zostawiłem otwarty aby uniknąć efektu szybkowaru, w którym gotuje się głowa, aby gorące powietrze miało którędy uciekać. I fryzura mi się nie będzie niszczyć z tyłu głowy. :D Następnie wyciąłem z twardej pianki i przyszyłem stożkowy "czerep". Niestety wyglądało to dość niewyjściowo, mocno zajeżdżało chińskością (ten stożkowy czubek). Nie podobało mi się.
Owinąłem więc całą górną część hełmu siatką montażową i przy pomocy kleju nadałem mu bardziej zaokrąglony kształt. Następnie z miękkiej karimaty obudowałem tak zaokrąglony czerep do aktualnego wyglądu. Nadmiarową część daszka od bejsbolówki ordynarnie odciąłem obcęgami. Hełm nabrał kształtu. Na koniec nożyczkami do cięcia kurczaków (świetne w trudnych przypadkach) wyciąłem większość czapki bejsbolówki z wnętrza hełmu, została tylko obręcz i kawałek daszka, których wyrwanie naruszyło by konstrukcję hełmu.
Przyszła pora na przymiarki. Niestety nie dało się w tym wynalazku oddychać, nie mówiąc już o parowaniu szybek. Ale pod ręką miałem takie plastikowe rurki elastyczne do przeciągania kabli i postanowiłem z nich zrobić "system wentylacyjny". Rurki zamocowałem tak, aby podmuch powietrza z rury był kierowany wprost na okulary. Co prawda moduł dmuchający jest jeszcze niegotowy, to jednak ma już gotowy system szybkiego podłączania wykradziony z zepsutego węża ogrodowego. Wstępne testy wykazały, że to ma sens. Uzupełnieniem tego systemu będzie drugi wentylator tłoczący powietrze przez zamocowany po prawej stronie moduł wycięty z maski p-gaz. typu MP-2. Dodatkowo w "ryjku" hełmu wyciąłem otwór i zabezpieczyłem żaluzjami z patyków do mieszania kawy z ikei, dzięki nim wydmuchiwanie zużytego powietrza z hełmu stało się o wiele prostsze. Dodatkowe moduły zaprezentuję w oddzielnym artykule kiedy ich budowa zostanie ukończona.
Ozdoby na masce wykonałem z różnych piankowych resztek zalegających w warsztacie. Latarka na głowie, choć nie działa to nadała bardzo dużo klimatu a'la Fallout 3. Inne ozdóbki to dopasowane do hełmu resztki z podłogi.
Dodatkowo z gumki od majtek zrobiłem zapięcie pomagające utrzymać hełm na głowie. Malowałem tak jak poprzednie elementy.
Ogólnie jestem bardzo zadowolony z efektu. Całość wygląda nieco topornie, fajnie wyszły łączenia kawałków pianki, które wygladają jakby ktoś je zespawał. Wiem, hełm mógłby być drobniejszy i równiejszy na czubku, ale nieźle się udał w mojej ocenie, a wasza ocena i tak huj mnie obchodzi. Pozdrawiam czytelników.
wtorek, 11 czerwca 2013
Historia OT 2112 oczami Dechy
Historia OT 2112 oczami Dechy:
W 2112 Waterzy szukali łatwego hajsu. Mieliśmy masę wody, systemów do uzdatniania jej oraz wielu zdolnych ludzi. Szefostwo wysłało więc zwiadowców.
Padło na mnie i Verciego. Jako że pochodziliśmy z tej samej okolicy i znaliśmy się wcześniej, dostaliśmy przydziałowe auto oraz zapasy i wysłano nas w kierunku północno-zachodnim. Podróż była długa a kontrakty ch#$%we. Co rusz to jakaś zasrana dziura albo skupisko dwóch-trzech farm które ledwo mogły wyżywić swoich ludzi, nie mówiąc o handlu... Jedynym dobrym kontraktem był ten przy starej petrochemii, ale tam była już inna ekipa. Mieli tam naprawdę dobry kontrakt, paliwo za wodę... mogę się założyć, że przed wojną nikt by o tym nawet nie pomyślał... No ale odesłano nas dalej.
...więc jechaliśmy. I tak aż do okolic przedwojennego Szczecina. Tam padło chłodzenie w aucie... Szczęściem w nieszczęściu było to, że nie daleko była osada. W sumie to dość pokaźne miasto. Pierwsze co zrobiliśmy - to rozbicie prowizorycznego namiotu i stoiska. Musieliśmy jakoś zarobić na paliwo i części do auta, a jedyne co mieliśmy to pokaźne zapasy jedzenia i własne umiejętności.
Pierwsze dni w mieście pozytywnie nas zaskoczyły. Poznaliśmy trochę ludzi, naprawdę przyjaznych ludzi, okazało się że jeden z moich znajomych najemników, Kharim - to teraz członek znanego i potężnego Brotherhood of Beer (tzw. BoBy). Taki sojusz był najlepszym co mogło nas spotkać tak daleko od domu. A czemu? Bo od pierwszych chwil kiedy tylko otworzyliśmy działalność handlową stanęliśmy na drodze frakcji handlowej The Flying Caravans. Próbowali sabotować nasze jedzenie, odstraszać klientów fałszywymi opiniami o poziomie naszych usług. A jak to bywa z życiem... Kto pod kim dołki kopie, ten sam w nie wpada. Najpierw zaczęło się od pechowego zbiegu okoliczności. Ich jedzenie się psuło lub to co ugotowali nie nadawało się do spożycia. Przegrywali z nami wszystkich klientów (zapisy na żarcie otwieraliśmy około 10 a juz przed 12 był komplet!) Do tego dysponowaliśmy szerokim wachlarzem usług. Posiadaliśmy zestaw saperski (jedyny taki w całym Old Town) który pozwalał bezpiecznie obchodzić się z materiałami wybuchowymi. Posiadaliśmy też licznik Geigera i maski przeciwgazowe co pozwalało nam na eksploracje nawet bardzo mocno napromieniowanych terenów. Ale mało tego... Z początku poznaliśmy kolesia, który kazał nazywać się Duchem. Zaoferował nam on 100 kapsli... za parasol. Pierwszą stówkę zarobiliśmy więc w mgnieniu oka. Potem kontrakty pojawiały się jeden za drugim. Produkowałem granaty, amunicję, bomby i wszystko to zbierając pieniążki na części do auta. Ba, udało mi się nawet stworzyć granat EMP, potężną broń do walki z Cyborgami.
A skoro już o nietypowych częściach mowa... Verciemu udało się zdobyć sporo wartościowych elementów. Do tego jego chora myśl twórcza pozwoliła stworzyć EyeBota! Na nasze nieszczęście, pijany twórca zgubił pilot do swojego cudownego urządzenia. Będziemy musieli go odzyskać kiedy tylko znowu będziemy w Old Town.
Kolejne dni mijały dość spokojnie, może prócz próby kradzieży naszego sprzętu przez niejakich "Latarników" oraz ataku "Paleciarzy" którzy o mało mnie nie zabili, gdyby nie pomoc lekarska. Zyskiwaliśmy kolejnych sojuszników, takich jak Ulica Czeska (najniebezpieczniejsza ulica w mieście) czy Alkochemicy (najlepszy lokal w mieście). Vercy prócz tego że bywał u alkochemików był też stałym bywalcem Baru, gdzie poznawał kolejnych ciekawych ludzi ;)
W ogólnym zamieszaniu i atakach skrytobójczych drugiej nocy udało mi się wykorzystać moje umiejętności nabyte podczas ochraniania kupców i karawan. Uratowałem dwukrotnie życie szefowi Flying Caravans (dwa razy pokonując skrytobójcę) i nasi handlowi wrogowie mieli od tego czasu u nas dług wdzięczności a ogólne stosunki między nami a FC się poprawiły. Do tego broniliśmy ich kasyno przed atakiem Paleciarzy (dranie zabili krupiera!) - to wydarzenie przypieczętowało nasz "delikatny" sojusz.
Niestety jeśli ktoś powstrzymuje atak skrytobójcy, naraża się jego przełożonemu. Tak było też w tym wypadku... Hooligansi i ich znajomi "Z getta" byli do nas dość negatywnie nastawieni. Musieliśmy więc szukać pomocy, i z pomocą przyszły "BoB'y". Brotherhood of Beer zaproponowało nam protekcję w zamian za pomoc w ujęciu Broćka (Cyborga-mutanta który chciał zostać burmistrzem) - jako jedyni posiadaliśmy granat EMP. Cała idealnie zaplanowana akcja niestety nie wypaliła. Brociek schował się w swojej norze i nie wychodził z niej aż do końca naszego pobytu na Old Town.
Jest też wiele frakcji z którymi utrzymywaliśmy raczej neutralne stosunki (bo nie mieliśmy z nimi nawet okazji pohandlować czy po prostu ich poznać)... Niemniej jednak, przyczyniliśmy się do kilku... Wybuchów ;) Jak wiadomo połączenie Elektronik-Pirotechnik może zaowocować jakaś bombką, albo dwiema. A my z tego korzystaliśmy. Zarówno majątkowo, jak i politycznie (bo jak to fajnie jest wysadzić kandydata na burmistrz który nam nie odpowiada).
Tyle się jeszcze działo...
Ale resztę pozwolę opowiedzieć Verciemu!
Pancerz Falloutowy - Ochrona rąk i nóg.
Był już prezentowany kirys pancerza wczoraj, więc pora na kolejne kawałki.
Naramienniki
Jedyny element zbroi, którego nie wykonałem samodzielnie. Są to brytyjskie naramienniki policyjne typu Prime Range. W początkowym okresie planowania zbroi to własnie z tego zestawu miały pochodzić elementy ochrony nóg i rąk. Niestety choć w zeszłym roku było ich sporo na allegro to od listopada, kiedy projekt wszedł w fazę realizacji nie mogłem już znaleźć tych elementów w zadowalających cenach. Jedyne co udało mi się zdobyć to te naramienniki. Kosztowały 20zł i jedyna na nich przeróbka polegała na pomalowaniu ich na metaliczny kolor i dodaniu "zabrudzeń".
Przedramiona
Tu z kolei odwrotnie :D w całości wykonane ręcznie. Ochraniacze są wyprofilowane tak, aby pasowały jeden na lewą drugi na prawą rękę. Wyciąłem je z pianki i giąłem "na ciepło" przy użyciu opalarki. Krawędzie zostały ścięte i szlifowane tarką, aby miały przyjemniejszy wygląd. Oba elementy są mocowane przy pomocy taśmy z rzepem przyszytej do pianki ochraniacza na maszynie. Zastanawiam się nad dodaniem dodatkowego mocowania na nadgarstku z elastyczej taśmy gumowej "do majtek". Malowanie identyczne z pozostałymi elementami.
Ochrona na uda
Bardziej skomplikowany element zbroi. Wykonany nieco odmienną techniką. Ochrona każdej z nóg składa się z dwóch elementów łączonych przy pomocy fastexa. Górna część ochraniająca część uda i biodro od przodu jest zawieszana na pasie przy pomocy szlufki. Do zawieszania tymczasowo użyłem pasa z amerykańskiego oporządzenia LC-1. Sama płyta to po prostu przycięta odpowiednio pianka połączona z taśmą mocująca śrubami.
Budowa dolnej części jest oparta o płat z karimaty na który przykleiłem płytki z pianki. Na krawędzie nakleiłem różne kawałki pianki, które pozostały mi po przygotowaniu płyt uzyskując charakterystyczną krawędź. Dzięki takie budowie element jest bardzo elestyczny i łatwo zawinąć go na udo. Jest dodatkowo wyposażony w taśmę mocującą zapinaną na fastex.
Niestety muszę się przyznać, że jest to element zbroi, który najmniej mnie zadowala, więc raczej będą w nim jeszcze jakieś zmiany.
Jedyny element zbroi, którego nie wykonałem samodzielnie. Są to brytyjskie naramienniki policyjne typu Prime Range. W początkowym okresie planowania zbroi to własnie z tego zestawu miały pochodzić elementy ochrony nóg i rąk. Niestety choć w zeszłym roku było ich sporo na allegro to od listopada, kiedy projekt wszedł w fazę realizacji nie mogłem już znaleźć tych elementów w zadowalających cenach. Jedyne co udało mi się zdobyć to te naramienniki. Kosztowały 20zł i jedyna na nich przeróbka polegała na pomalowaniu ich na metaliczny kolor i dodaniu "zabrudzeń".
Tu z kolei odwrotnie :D w całości wykonane ręcznie. Ochraniacze są wyprofilowane tak, aby pasowały jeden na lewą drugi na prawą rękę. Wyciąłem je z pianki i giąłem "na ciepło" przy użyciu opalarki. Krawędzie zostały ścięte i szlifowane tarką, aby miały przyjemniejszy wygląd. Oba elementy są mocowane przy pomocy taśmy z rzepem przyszytej do pianki ochraniacza na maszynie. Zastanawiam się nad dodaniem dodatkowego mocowania na nadgarstku z elastyczej taśmy gumowej "do majtek". Malowanie identyczne z pozostałymi elementami.
Bardziej skomplikowany element zbroi. Wykonany nieco odmienną techniką. Ochrona każdej z nóg składa się z dwóch elementów łączonych przy pomocy fastexa. Górna część ochraniająca część uda i biodro od przodu jest zawieszana na pasie przy pomocy szlufki. Do zawieszania tymczasowo użyłem pasa z amerykańskiego oporządzenia LC-1. Sama płyta to po prostu przycięta odpowiednio pianka połączona z taśmą mocująca śrubami.
Budowa dolnej części jest oparta o płat z karimaty na który przykleiłem płytki z pianki. Na krawędzie nakleiłem różne kawałki pianki, które pozostały mi po przygotowaniu płyt uzyskując charakterystyczną krawędź. Dzięki takie budowie element jest bardzo elestyczny i łatwo zawinąć go na udo. Jest dodatkowo wyposażony w taśmę mocującą zapinaną na fastex.
Niestety muszę się przyznać, że jest to element zbroi, który najmniej mnie zadowala, więc raczej będą w nim jeszcze jakieś zmiany.
poniedziałek, 10 czerwca 2013
Pancerz Falloutowy - Kirys
W każdym razie w końcu zebrałem się do kupy i w marcu wybrałem się do sklepów na poszukiwanie materiałów budowlanych. Kupować chciałem w sklepach do majsterkowania, praktiker, brico depot, obi itp. Niestety żaden z nich nie miał w ofercie potrzebnych mi do budowy pianek. Na odpowiednie materiały trafiłem w... Decathlonie! Za 59.90 kupiłem paczkę piankowych mat do ćwiczeń i uzupełniłem ten materiał konstrukcyjny o jedną karimatę, której miałem zamiar użyć do wykonania ozdób, gdyby pianki okazały się deficytowe.
Za 59.90 zł kupiłem cztery maty o wymiarach 58x58cm, karimaty po 14.90 zł. Zatem za ok 70zł miałem materiał podstawowy na zbroję. Do tego dochodzą zakupy, które robiłem niezależnie w innych czasach, przy okazji gromadzenia materiałów modelarskich:
- Wkręty i śrubki
- Farba w kilku kolorach: Szara, Czarna, Zielona, Jasnobrązowa, Ciemnobrązowa, Spreje, zielony
- Paski z zapieciami fastex
- Klej do pistoletu + glue gun
- Mata z gumy na wzmocnienia (oryginalnie wykładzina do bagażnika samochodowego)
- Random stuff walający się po garażu
Ostatecznie szacuję, że budowa całości pochłonęła jakieś 120-150zł przy czym sporo materiałów jeszcze się nie raz przyda. Prezentuję poszczególne kawałki w oddzielnych postach. Na pierwszy ogień poszła ochrona klatki piersiowej.
Ale po kolei. Najpierw było cięcie, gięcie piany, i wielokrotne przymierzanie. W końcu postanowiłem, że zbroja będzie się składać z jednolitej skorupy ochraniającej ramiona i korpus użytkownika. Pancerz składa się z dwóch kawałków piany na brzuchu i na plechach połączonych na ramionach. Połączenia zrobiłem podkładając odpowiednio przyciętą gumową matę na ramiona i łącząc ją ze skorupą śrubami. Na samych ramionach dołożyłem wypełnienia z karimaty. Naramienniki powiększyłem przy pomocy wycinków z płyty i ozdobiłem krawędź przy pomocy "puzzlowych" krawędzi paneli piankowych.
Inne ozdoby porobiłem z pozostałych ścinków i resztek, które zostały mi po budowie.
Płyta na piersi i klimatyczny wykusz pod szyją, mają nadawać klimat. Nie wzorowałem się na niczym konkretnym, budowałem raczej jak mi fantazja podyktowała.
Na plecach umieściłem pojemnik, który ma markować butlę z gazem, służącą do zasilania systemu energetycznego zbroi.
Zrobiłem też klimatyczne połączenie z rurą, przy okazji maskując krzywe z tej strony wycięcie naramiennika.:D
Malowanie najpierw na szaro, pociągnięte potem srebrnym sprejem. Dodatkowo "pobrudziłem" całość przy pomocy rudych, brązowych i piaskowych kolorków, ale nie jest to ostateczne malowanie. Rozważam wariant, w którym na czarny podkład nałożę "przetarcia" ze srebrnej farby i na nie podobne przybrudzenia.
Jutro inne kawałki zbroi
Subskrybuj:
Posty (Atom)