Metro jest pełnie tajemnic. Tajemnice są pełne zwłok...
26-28 września odbyła się druga edycja Bunkra, larpa w klimacie powieści Dymitra Głuchowskiego "Metro 2033". Akcja powieści dzieje się w świecie Moskiewskiego metra po atomowej zagładzie, która zabiła wszystkich ludzi na powierzchni i zamieniła ziemię w bezludne pustkowie. Jedynie w tunelach przetrwała ludzka cywilizacja, choć i tam nie jest łatwo.
Wydarzenie odbywało się w ostatni weekend września, w Furii, w Dąbrowie Górniczej. Jest to starannie przygotowana, profesjonalna miejscówka na strzelanki w opuszczonej fabryce, idealna na goszczenie takich imprez. Składa się z kilku pięter przygotowanych pomieszczeń z klimatycznymi wnętrzami. Piętro pierwsze zajmowały pomieszczenia stacji, zaś parter stanowił znajdujące się pod nią tunele, część gry toczyła się też w pobliżu budynku. Ogólnie należy pochwalić twórców tego miejsca, bo wnętrza oprócz ścian i korytarzy były wypełnione klimatycznymi przedmiotami, meblami i dekoracjami jakich ze świecą szukać na wielu innych larpach. Z drugiej strony pomieszczenia były jakieś takie zbyt przestronne, nie dość ciemne, nie dość klaustrofobiczne, zwłaszcza w porównaniu z zeszłorocznym bunkrem w Wojkowicach, gdzie przebywaliśmy pod ziemią co zostawiło po sobie bardzo mocne wrażenia.
Tym razem przygoda była skupiona bardziej na życiu stacji Timiżajewskiej, nienależącej do większych podziemnych organizacji stacyjki na uboczu, gdzie grupa mieszkańców starała się przetrwać ciężkie czasy przy względnie znośnym poziomie głodu, brudu i strachu. Większość uczestników stanowili mieszkańcy stacji, ale nie brakowało również przybyszy, a całość uzupełniał zagubiony oddział Polis znany uczestnikom poprzedniej edycji larpa. Ciężko mi pisać jak wyglądał scenariusz z perspektywy innych uczestników, natomiast opiszę jak sprawy się miały z mojej perspektywy.
Leonid Anoszenko, był zwykłym inżynierem Moskiewskiej Fabryki maszyn do pisania nr.41, kiedy na świat spadło najgorsze. Trafił na stację Timiżajewską w pierwszych tygodniach po wojnie i z racji swojego wykształcenia szybko stał się ważną osobą w utrzymaniu technicznej sprawności stacji. Zaczynałem więc jako członek rady stacji, jeden z prawie dziesięciu osób w radzie, gdzie wchodziły takie postaci jak szefowa straży, chirurg, profesor, naczelnik stacji, specjalistka od zaopatrzenia, czy ja, główny technik. Razem tworzyliśmy władze tej stacji, silną zwartą i budzącą zaufanie grupę dbającą o los mieszkańców.
Niestety nikt na stacji nie miał świadomości, że grupa ta stanowiła straszliwy kult wyznawców Podziemnego Czerwia, który karmił swe wierne sługi porcjami narkotyków w zamian za ofiary składane z żywych ludzi. Przewrotność tego scenariusza była dla mnie zaskakująca, gdyż gracze zajęci swoimi typowymi czynnościami, ciułaniem kasy z handelku, czy klepaniem mutków z łatwością padali ofiarami ludzi którym mieli ufać, stając się żywymi dawcami mięsa i energii życiowej dla Czerwia. Pierwszy chyba raz miałem przyjemność uczestniczyć w larpie w roli kogoś, kto chycha na cudze życie, by za nędzą porcję ćpuństwa oddać je w ofierze Czerwiowi w czasie ponurego rytuału. Oczywiście był to dla mnie świetny nakręcacz fabuły, bo postępy w pozyskiwaniu ofiar były odwrotnie proporcjonalne do kontroli nad funkcjonowaniem stacji, gdzie równocześnie panoszyli się żołnierze, pełzała rewolucja nazistów z IV Rzeszy, atakowały mutanty, a wojacy z polis walczyli o swe przetrwanie i ochronę zdobyczy technicznych z zeszłego roku. Z mojej perspektywy scenariusz larpa i wyposażenie wnętrz były najmocniejszymi elementami tego wydarzenia.
W czasie gry można było obserwować powolny rozkład wszelkich instytucji stacji i stopniowo narastający chaos. Z każdą chwilą było coraz bardziej niebezpiecznie. Finałem nocnej fabuły, było wywabienie czerwia z ukrycia przy pomocy naćpanego wyznawcy-samobójcy z przymontowaną do głowy bombą składanego w ofierze przy pomocy rady stacji, która z pomocą naukowca z Polis zsyntetyzowała narkotyk i mogła funkcjonować bez boga-czerwia. Niestety nie na długo. Zdemoralizowani rewolucją i zamieszaniem mieszkańcy dokonali zamachu zabijając naczelnika i rozpędzając władze na stacji. Przygody poszczególnych postaci na tym larpie mogły być rożne od mojej, bo scenariusz był rozbudowany, a historia na tyle wielowątkowa, że jedna osoba na pewno jej nie ogarnęła w całości. Jeśli macie swoje historie, lub pominąłem jakiś ciekawy wątek napiszcie w komentarzu :D
Z larpowych ficzerów muszę pochwalić wspaniale kontynuowany wątek hazardowy z zeszłego roku. Podziemne gry w krążki i krążki, oraz wyścigi ślimaków były wyjątkowe na skalę światowego larpingu, za co brawa dla Burzana.
Z drugiej strony brakowało bardzo orgów, których chyba było za mało w stosunku do tego jak urosła impreza. W wielu momentach ciężko było znaleźć MG, który mógłby pomóc. Było szczególnie odczuwalne kiedy jakieś zadanie już wykonane przez graczy czekało zawieszone w powietrzu na MG. Na przyszły rok zdecydowanie potrzeba więcej orgów. Tęsknię również za komputerowymi bajerami z poprzedniej edycji.
Podsumowując to była solidna impreza, żałuję, że nie mogłem być na piątkowych atrakcjach, ani na imprezie niedzielnej, ale niestety robota wzywała, a do dąbrowy górniczej blisko nie mam.
Do następnej wyprawy w głąb Metra...
I na koniec foteczki!
Te najładniejsze robiła Gac z Konwentów Południowych
Konwenty Poudniowe
1 komentarz:
Już wyjaśnione
Prześlij komentarz