piątek, 30 sierpnia 2013

Dziesięć tysięcy wejść na bloga!


Uroczyście pragnę poinformować moich czytelników, że blogasek w miesiącu sierpniu przyciągnął 10,000 czytelników!

Najbardziej poczytnym dniem był 10 sierpnia kiedy udało się osiągnąć liczbę 823 czytelników w ciągu dnia.

Najpolularniejszym postem okazał się post Oldtownowe Klimaty: New Town z liczbą 971 wyświetleń i był najpopularniejszym postem do tej pory bijąc na głowę posta o budowieKirysu Zbroi Falloutowej.

Dodatkowo aż 264 osoby, śledzą już mojego blogaska drogą subskrypcji lub RSS.

Jest mi bardzo miło, że czytujecie moje wypociny, klikacie czasem w reklamę i dajecie zarobić grosik. Dzięki waszemu zaangażowaniu starm sie pisać więcej i częściej, a przede wszystkim prezentować ciekawe treści, bez waszego zagladania na tę stronę z pewnością porzucił bym ten projekt.

Zatem, zdrowie czytelników ten post jest dla was, nie dla mnie :D

czwartek, 29 sierpnia 2013

Zakonki 2113

W ostatni weekend (23-25.08) byłem na ostatnim w sezonie konwencie postapo, czyli na Zakonkach! Jest to coroczna impreza organizowana przez jedną z najstarszych i największych ekip Falloutowych - Zakon Fallout z Wrocławia.


Konwent odbywa się w opuszczonej paszarni w Miłocicach Małych niedalego Jelcza-Laskowic. Obiekt jest bardzo przestronny i mieści masę osób. Muszę przyznać, że teren był naprawdę ciekawy. Budynek, ktory stanowi centralny punkt terenu jest ogromny! Mieści w sobie dwie spore hale (w jednej odbywały się koncerty) i ma dwa dwupiętrowe skrzydła. W jednym z nich rozlokował się zakon i Bar na piętrze, w drugim składającym się z kilkunastu pokoi mieszkali w większości uczestnicy konwentu. Tylko nieliczni skorzystali z namiotów. Dokoła budyku znajduje się jeszcze kilka baraków i pozostałości po obiektach lub wyposażeniu dawnej fabryki. Wszystko zarośnięte i bardzo Wastelandowe.


Zgodnie z tym co mi wcześniej o zakonkach mówiono atmosfera była luźna. To jest właśnie ten konwent na którym mamy czas, aby się poznać, pogadać i wypić piwo bo nie goni nas program, a atrakcje programowe są przygotowane z mocnym przymrużeniem oka :D Jest ogólne wyluzowanie i ciekawe rozmowy z ludźmi dzielącymi wspólne zainteresowania. Z pośród punktów programu wyróżniają się te, które były stosunkowo niepowtarzalne w stosunku do innych konwentów.

[brak foto, bedzie wkrótce jak odzyskam aparat]

Walki na krawędzi to zespołowa walka na otuliny. Mogło by się wydawać, że to było już na każdym konwencie postapo, jednak wystarczy dodać do tego pole walki w postaci prostego niewysokiego muru, na którym muszą stać zawodnicy i otrzymujemy niesamowity spektakl wywrotek, genialnie zadanych ciosów i przypadkowych zwycięstw. Tu liczy się równowaga, praca zespołowa i agresywne zagrania. Do tego walki prowadzone i sędziowane były przez samego Gandzialfa, co nadało zawodom niezwykłego smaczku. W finałowej walce co prawda pewien zestaw kul miał bliskie spotkanie z murkiem, ale to tylko śwadczy o tym, że zwycięstwo nie zawsze jest tak ważne jak całe kule.


Drugim zasługującym na szczególne wyróżnienie punktem programu była prezentacja gier planszowych firmy Badger's Nest. Chłopaki zaprezentowali bardzo ciekawe, nowatorskie gry, które planują wydać na rynek w najbliższym czasie. To był naprawde mocny punkt programu, na którym naprawde dobrze się bawiłem. Co prawde w efekcie przepadł mi pierwszy koncert, ale po prawdzie grało mi się swietnie. Zasady gier były proste, wciagające i dawały wiele ciekawych możliwości zagrywki.


Pozostałe punkty były mi mniej lub bardziej znajome z innych konwentów: Thunderdome (walka na otuliny), Konkurs piwny czy Turniej Neuroshimy HEX. Na finał zostawiono Ostatni w sezonie turniej ligowy Juggera. Teraz jestem pewien, że sezon 2113 wygrała druzyna Zakonu. Najlepszym Qwikiem w tym sezonie okazał się Keban, który zdobył nawięcej goli z pośród wszystkich graczy w lidze. Gratuluję :D


No i oczywiście wisienka na torcie - LARP! Fabuła terenówki rozgrywala się przede wszystkim w barze "La Kurwa" gdzie liczne persony szykowały się do wyprawienia karawan do Festung Breslau. Co tam sie nie działo! Dla mnie jako handlarza, były to przede wszystkim liczne większe i mniejsze handelki. Kupowałem i sprzedawałem: bomby, książeczki, sprzęt ABC, broń i nawet udało mi sie zakupić i sprzedać niewolnicę (bardzo atrakcyjną :D). Spacerowałem sobie to tu to tam po barze z walizką pieniędzy i zastanawiałem sie, kto może chcieć mnie zabić dla tej kasy. Dodatkowo w pobliżu kręcono też film akcji, w którym główną rolę zagrał tajemniczy nieznajomy ukrywający swoje personalia pod pseudonimem Ron Fapullus i jego urocza partnerka Analajda Anales. Po uzgodnieniu warunków współpracy pomiędzy handlarzami, karawana wyruszyła w stronę Breslau...


Ogolnie jestem pod wrażeniem jak przyjemnie lekka była ta impreza, w tym nocne potańcówki przy dźwiękach głośnej muzyki i codzienne atrakcje pozwalające miło sie odprężyć w postapokaliptycznej scenerii. Gorąco polecam! I pamiętajcie, że na konwentach sie nie sypia UKRYTE ZAKOŃCZENIE POSTA !

środa, 21 sierpnia 2013

Oldtownowe klimaty: Larpowe fury

Old Town to w zasadzie jedyny na jakim byłem konwent-larp gdzie wykorzystanie samochodów ma sens praktyczny jak i fabularny, a zarazem jest ważnym elementem klimatu. Widziałem co prawda zrobione samochody na Stalkerze w Ociesękach, ale z jakiegos powodu wydaje mi się, że stalkerom nie bardzo wypada przemierzać zonę pojazdami. Tym czasem OT nie tylko sprzyja terenowo takiemu rozwiązaniu (ogromny teren), ale równocześnie fabularnie praktycznie każdy może dysponować jakimiś środkami postapo-transportu. Warunek ich używania jest jeden - muszą wyglądać odpowiednio klimatycznie.

[edit: doszły mnie słuchy, że na Ziemiach Jałowych też były fury, tylko mnie nie było więc nie widziałem, a podobno były zajebiste!]


Nie jestem weteranem OT, ale wydaje mi się, że odpowiednie pojazdy zawsze były ważnym elementem klimatu. Zdjęcia z wcześniejszych edycji skupiają się między innymi na zajebiście przygotowanych samochodach. A wydaje mi się, że istniała kiedyś cała frakcja Taksiarzy oparta głównie o samochody.

Poniżej dwa zdjęcia z dawniejszych edycji zamieszczonych na portalu OT:

Jadąc na tegoroczną edycję postanowiliśmy z ekipa Water Tradersów, że przydałby nam się odpowiednio przygotowany samochód. I choć nie mieliśmy żadnego pojazdu z którego można by wyrwać drzwi i pomalować do na kolorki jak na zdjęciach powyżej, to postanowiliśmy przystosować do takiego celu jeden z samochodów którym przyjechaliśmy. Zrobiliśmy sobie wycieczkę do sklepu LIDL w Stargardzie skąd zabraliśmy pełen bagażnik kartonów po różnych towarach i przy pomocy tych materiałów i kilku rolek PowerTape "opancerzyliśmy" cały pojazd. Wyglądał co prawda jak kupa śmieci, ale dzięki temu miał klimatyczny wygląd PostApo. Niektóre kartony przyklejone zostały w całości, inne przycinaliśmy specjalnie pod miejsca w których miały być przyklejone. Dodatkowym elementem były umieszczone na karoserii rurki do przeciągania kabli markujące przewody z płynami hydraulicznymi lub inną technologię PostApo :D


Ogólnie pojazd bardzo się przydał i jestem bardzo zadowolony z efektu jaki udało nam się uzyskać przy pomocy kilku prostych kartonów. Dlatego zachęcam też innych larpowiczów do przygotowywania takich smaczków, które nie tylko ubogacają zabawę, ale też są bardzo wygodne i współtworzą klimat. Chylę czoła przed twórcą Maluchowego Ramiaka obecengo tez na tegorocznym OT. Wyglądał zajebiście, choć podobno się zepsuł w pół Larpa.

Fot. Waliszewski

Dzięki takim gadżetom Wasteland żyje!


Fotografie: Old Town, Vercy

piątek, 16 sierpnia 2013

Oldtownowe klimaty: Karawana Water Traders

Zanim pojadę na Zakonki i zacznę się jarać tym co tam sie dziać będzie, postanowiłem skrobnąć jeszcze co nieco o Oldtownie, a dokładniej o naszej frakcji - Water Traders.


Water Traders to silna organizacja handlowa pochodząca ze stołecznego Wastelandu. Jej siła opiera się na sprzedaży oczyszczonej, mineralizowanej wody, wolnej od zanieczyszczeń i radiacji. Jest to możliwe dzięki jedynemu na pustkowiach sprawnemu puryfikatorowi. W 2086 organizację handlową załorzył Jan van Buren, Dawniej spadochroniarz w jednej z przedwojennych armii. Nie mogąc pworócić do swojego kraju po zrzucie na terenie Polski w 2076 roku i po upadku bomb schronił się w jednej ze stołecznych Krypt, którą opuścił 10 lat później. Pierwsze lata Kapital Traders były ciężkie. Karawany często ginęły na pustkowiach pełnych mutantów i Raidersów, wyhandlowany towar często okazywał się być silnie napromieniowany. Jednak zyski z miesiąca na miesiąc rosły. W 2097 Organizacja była już dość potężna by uzupełnić brakujące przęsło mostu Berlinga i ponownie połączyć cywilizowaną Stołeczną Pragę z drugim brzegiem Wisły i rozpocząć oczyszczanie zachodnich ruin z rąk gangów, slaversów i gniazd mutantów. Uruchomiono stałe połączenia karawanowe z zachodem Polski. Wtedy też po raz pierwszy odkryto pozostałości przedwojennego systemu kontroli i oczyszczania wody zbudowanego dla stolicy w 1964 roku, jedynego na świecie systemu pobierającego wodę dla miasta z ujęcia usytuowanego 140 metrów pod dnem Wisły. System filtrów dobudowanych w 2032 roku i naturalnego docieku wód gruntowych pozwalał na niemal 100% oczyszczenie wody i uzdatnienie jej do spożycia. Refference System uruchomiono ponownie w 2102 roku i przy ograniczonej wydajności uzyskano 35.000 metrów sześciennych wody w ciągu doby pomimo, że przed wojną system dostarczał 45-cio milionowej Metropolii 2.000.000 metrów sześciennych wody dziennie osiągnięta wydajność była wystarczająca. Szybko zmonopolizowano handel wodą w obrębie dawnej stolicy i zmieniono nazwę na Water Traders, zaczynając od 2103 roku.


Od śmierci Jana van Burena w 2103 roku organizacją zarządza Centrala składająca się z pięciu człoków. Organizacja karawan i sprzedaż czystej wody to nadrzędne cele organizacji, która kieruje się przede wszystkim profitem w postaci kapsli. Polityka jest dla centrali raczej nieprzyjaznym elementem folkloru, zatem zaleca się, aby pracownicy współpracowali z lokalnymi władzami celem maksymalizacji zysków. W ostatnich czasach wysyłano ekspedycje zwiadowcze, których celem było pozyskanie nowych rynków zbytu. W 2112 roku jedna z ekspedycji zwiadowczych dotarła w pobliże miasta Old Town, gdzie z powodu awarii pojazdu musiano uruchomić stoisko usługowe i zarobić na naprawę wozu i części zamienne. Zwiadowcy Handlowami licznymi znalezionymi na pustkowiach przedmiotami i sprzedawali żywność ze swoich zapasów podróżnych. Od czasu do czasu wybrali się poza miasto w poszukiwaniu profitów. Nawiązane kontakty zaowocowały późniejszą współpracą z Latarniami. Po katastrofie, która pochłonęła stare miasto, Water Trades powrócili w okolice w większej liczbie i ustanowili stałą placówkę handlową. W 2113 roku Water Traders rozpoczęli intensywną sprzedaż wody w ramach koncesji przyznanej im przez władze New Town.



A tak poza fluffem frakcyjnym to chciałem napisać pare słów o karawanie jaką udało nam się zorgaznizować na tegorocznym OT. Zaczęło się do pomysłu jeszcez sprzed wyjazdu, aby po Watelandzie podróżowały karawany takie jak w Fallout 2. Składające się z przyczepy, kilku braminów i handlarza z obstawą. Klimatyczne i proste do zrobienia, bo po prawdzie wymagające jedynie przyczepy i kogoś do ciągnięcia. Poczatkowy plan zakładał kupienie dwóch ludzi od Slaversów, jednak ich ceny (i głównie damscy niewolnicy :D) szybko wykluczyli tę opcję. Postanowiliśmy wynająć za parę kapsli dwóch braminów. Przygotowałem z kawałka kartonu po piwie odpowiednie maski w liczbie czterech i znaleźliśmy chętnych do pociągnięcia: Harrego i Kwasa.

Do karawany zaprosiliśmy:
- Alkochemików, o których wiedziałem, że planują sprzedawać swoje trunki w Atomic Cafe.
- PKP (a.k.a. Flying Caravans), bo byłem pewien, że nie odmówią uczestnicta w karawanie.
- Władze New Town, bo liczyliśmy na jakieś fabularne uwikłanie

Dodatkowo zabrali się z nami różni, bardziej lub mniej przypadkowi, Oldtownowicze, których moge nie pamiętać, sorry. A wśród wiezionych towarów, znalazło się: 80 litrów wody, kilka zgrzewek Browaków (zaopatrzenie dla Atomic Cafe) i Alkochemiczne przysmaki. Dodatkowo wieźliśmy kilka dorbiazgów dla konkretnych osób w Siczy.



Karawana wyruszyła w połowie dnia i powolutku posuwała się w stronę Siczy. Na drodze czekali już na nas Slaversi, ale nie spodziewali się chyba takiej ilości ludzi w karawanie, gdyż szybko pouciekali z drogi. Jedynego Slaversa złapanego w krzakach wykastrował pracownik ochrony Water Traders Bimber, świeżak przysłany z Centrali. Miłościwie darowano mu życie. :D

Dalej już nie niepokojona Karawana dotarła wreszcie do Siczy gdzie Khan przyjął ją z otwartymi ramionami, za wodę płacąc obficie kapslami. Sprzedawca wody odwiedził też pozostałe obozy i uzyskał godny zarobek ze sprzedaży. Ochrona i osoby, które zabrały się z karawaną rozproszyły się po całej Siczy w swoich interesach, podczas gdy Pierwsza Obywatelka wybrała się na audiencję u Khana. Niestety Karawana długo nie mogła zabrać się z powrotem do NT, gdyż ktoś podał jakieś paskudztwo jednemu z braminów i ten przez godzinę próbował wejśc na drzewo i miauczeć. Po pewnym czasie karawana powróciła do miasta, choć ja osobiście pozostałem w Siczy załatwiająć inne interesy handlowe w siedzibie Biotech-u...



Na koniec pragnę podziękowac wszystkim, którzy uczestniczyli w karawanie za ich zaangazowanie i pomoc w jej realizacji. Mam nadzieję, że wszyscy dobrze się bawili i nawet ci, którzy nie mieli okazji uczestnictwa w niej, mieszkający w Siczy mieli urozmaicony tym dzień :D Także było mi bardzo miło odczuć aprobatę ze strony Orgów, którzy sprytnie wpletli tę Karawanę w fabułę, przez co część graczy uważała ją za część scenariusza Larpa. Mam nadzieję, że w przyszłym roku wyślemy karawan jeszcze więcej.

Fotografie: Adam Waliszewski

sobota, 10 sierpnia 2013

Oldtownowe klimaty: New Town

W ramach ogólnego bycia zajaranym Oldtownem muszę przyznać, że przygotowanie orgów do imprezy było imponujące. Byłem pod wielkim wrażeniem tego jak zostało przygotowane Politbiuro/Ratusz i sposobu odgrywania postaci przez osoby związane z reżimem New Town. Z drugiej strony nie chcę umniejszać klimatu Siczy, niestety nie bywałem tam tak często, aby wypowiadać się na temat tamtejszego klimatu. Ale jeśli ktoś coś skrobnie na ten temat chętnie opublikuję.


Zamieszkanie w New Town wiązało się z przyjęciem określonego sposobu zachowania w stosunku do bezwzględnego komunistycznego reżimu jaki panował w mieście. Bezkompromisowa straż, wszechobecne drony bojowe, bezduszna biurokracja i przebiegłe politbiuro stanowiły esencję tej atmosfery.

Władze w mieście sprawują osoby związane z kryptą 801 znajdująca się pod miastem. Krypta została otwarta w 2112 roku jednak pierwsza ekspedycja została zmasakrowana przez mieszkańców starego miasta, którzy nie byli pozytywnie nastawieni do propagowanej przez przybyszów z krypty komunistycznej utopii. Tylko cudem Shperaczom udało się porozmawiać z ostatnim ocalałym przybyszem (nim ostatecznie wyzionął ducha) i dowiedzieć się więcej o osiemsetjedynce. Po katastrofie, która zniszczyła Old Town brygada Shperaczy odnalazła wejście do bunkra 801 i przekonała nadzorcę do otwarcia się na świat i budowy New Town. Dzięki obecności schronu miasto może się rozwijać, ponieważ przedwojenne wyposażenie i nowoczesna technologia kuszą nowych mieszkańców bezpieczeństwem i wizją darmowych posiłków lub towarów pozyskiwanych nie za kapsle, ale za karty towarowe.


Z pośród ważniejszych osób w mieście warto wymienić Pierwszą Obywatelkę Case i tow. Suworowa szefa bezpieczeństwa i Oficera Politycznego Szynę. Do tego należy koniecznie doliczyć Komendanta Josa, gdyż także straż New Town sformowana głównie z sił Shperaczy jest ważnym elementem układu politycznego. Ogólnie ludzie z 801 stanowią warstwę władzy a Shperacze zajmują się Bezpieczeństwem. Nie oznacza to oczywiście, że nikt inny nie jest do tego układu dopuszczany.Nasz człowiek Z Water Traders został normalnym członkiem straży miejskiej i nie było z tym problemu.

Miasto zostało podzielone na dwie strefy, żółtą i zieloną. W żółtej mogli przebywać przybysze z zewnątrz, tam znajdowały się wszystkie lokale usługowe, bar i politbiuro. Zielona Strefa była zarezerwowana dla Obywateli i osoby bez paszportu nie miały do niej wstępu. Ogólnie jednak trudno mi określić na ile ten element się udał. Wydaje się, że miasto było zaplanowane na więcej osób i w efekcie obozy były rozbite na zbyt dużym terenie, przez co trochę wiało pustką wszędzie poza barem i politbiurem. Do zielonej strefy w zasadzie nie było po co chodzić, bo mieszkali tam głównie Shperacze, którzy i tak cały dzień bywali w pobliżu politbiura, oraz Spartanie, u których w ramach Larpa nie było czego szukać. Nie przeszkadzało to jednak rzeszom ludków ubiegać się o obywatelstwo NT. Na przyszły rok teren miasta powinien się trochę skurczyć.


Nic jednak nie przebijało klimatem politbiura w NT. Przede wszystkim biurokracja! Nikt, kto był kiedyś w tym urzędzie nie zapomni tej atmosfery oczekiwania na swoją kolej i obsługi biura, spisywania raportów, donosów, czy prostego składania podań o nadanie obywatelstwa. Każdy papier miał swoje wady, a to brak daty, a to podpisu, każdy błąd wysyłał petenta na koniec kolejki. Szczególną osobą w tym systemie była Obywatelka Z, która swoją bezwzględną dokładnością przerosła aparat polityczny NT, za co ukłony dla niej.


Drugim ważnym elementem Politbiura był aparat przymusu, znaczy bezpieczeństwa. Podejrzani byli kierowani do aresztu w budynku politbiura gdzie oczekiwali na wyrok, lub byli przesłuchiwani. Trzeba przyznać, że te Larpowe przesłuchania były bardzo miodne, klimatyczne i bezpieczne. Miałem okazję obserwować jedno z nich i byłem pod wielkim wrażeniem, zarówno zasad bezpieczeństwa jak i sposobu ich przeprowadzenia, użytych rekwizytów i ogólnego klimatu. Choć wyglada to trochę strasznie, to w rzeczywistości było wspaniałą zabawą dla obu stron.



Ja sam zostałem aresztowany pod zarzutem handlu nielegalnym towarem i spędziłem jakiś czas w celi Politbiura. Wobec mojego aresztowania moi współpracownicy zebrali liczne świadectwa mojej niewinności i przedstawili je władzom NT. Na szczęście zarzuty nie zostały potwierdzone i dzięki poświadczeniu ze strony Korporacji Biotech zostałem zwolniony z więzienia bez wpisu do akt. Za to z przygody pozostała mi wspaniała fotografia wykonana przez kolegę Waliszewskiego. Także część pozostałych fotografii z OT'13 jest jego autorstwa.


Ogólnie chciałem podziękować wszystkim, którzy przyłożyli rękę do powstania tego systemu totalnej opresji i dobrobytu jakim było New Town. Jestem dumnym obywatelem tego miasta.

PS. Niestety nie bywałem w Siczy tak często, aby czuć się na siłach pisać na ten temat. Ale jeśli ktoś coś skrobnie na ten temat to chętnie opublikuję w tym poczytnym miejscu.

Fotografie: Adam Waliszewski

czwartek, 8 sierpnia 2013

Old Town 2113

No dobra, człowiek się tyle czasu szykował do imprezy to teraz pora co nieco skrobnąć na ten temat.

Old Town to naprawdę najlepsza impreza postapo w Polsce, składa się na to wysoka frekwencja uczestników, profesjonalne przygotowanie orgów i zajebisty teren lotniska Kluczewo. Naprawdę żałuję w życiu tylko jednego, że dopiero w zeszłym roku dowiedziałem się o Old Town.
Ale od początku. To było moje drugie OT, więc nie jechałem w ciemno tak jak w zeszłym roku. Przygotowania trwały już od lutego, kiedy to zacząłem budowę zbroi i gadżetów. Dodatkowo postanowiłem wspomóc orgów i załatwić żerdzie sosnowe do budowy budek, instalacji i wyposażenia konwentu. O samym drewnie można by napisać oddzielny artykuł, więc nie będę przynudzać tylko napisze że się przydało.

W przeciwieństwie do poprzedniego roku (i jak się domyślam lat poprzedzających) w tym roku nastąpiła zmian settingu. Dawne Old Town zostało opuszczone w wyniku radioaktywnej katastrofy, a mieszkańcy stworzyli dwie nowe osady. Komunistyczne New Town związane z kryptą 801 i anarchistyczną Sicz rządzoną twarda ręką przez Khana. Dało to nowe możliwości zabawy i wyrwało starych oldtownowiczów z marazmu starego settingu, a przede wszystkim tchnęło życie w Wasteland. Na trasie pomiędzy oboma miastami trwał stały ruch i grasowali tam raidersi, slaversi i inne pomioty pustkowi.

Ostatecznie po wszystkich perturbacjach z kolegami, którzy chcieli jechać, a potem nie chcieli jechać, zostało nas czterech: Ja, Carlos, Whisky i Hary. Ale w praktyce połączyliśmy siły z Latarniami, z którymi zdążyłem się zaprzyjaźnić w zeszłym roku, a więc: Cieniem, Martą, Regnatsem i Wojnarem. Wspólnie obozowaliśmy w osiem osób i stanowiliśmy siłę w New Town.

Założeniem ekipy w tym roku było odegranie Water Tradersów, znaczy Kupców Wodnych. Gdzieś w Wastelandzie stoi prawdziwy przedwojenny puryfikator, którym oczyszczamy wodę, aby sprzedać ja mieszkańcom New Town. W samym mieście ustawiliśmy naszą wspólną z latarniami bazę wypadową i zaopatrzyliśmy ją w niezliczoną ilość pięciolitrowych baniaków z wodą, naszego głównego materiału handlowego.

Przygody w nowym settingu były bardzo intensywne i pasjonujące, trzeba to przyznać orgom, że naprawdę się postarali. Bywały takie momenty, że nie miałem w co rąk włożyć tyle naraz działo się zadań. Kiedy już myśleliśmy, że będzie chwila wytchnienia następował zwrot akcji i koło zabawy toczyło się od nowa. Prawda jest taka, że działo się tak wiele, że napiszę tu kilka artykułów na ten temat. Póki co warta wspomnienia będzie na pewno wyprawa po zwłoki technika z 801. Głównego Inżyniera krypty porwali Raidersi i katowali go okrutnie na pasie startowym. Próby negocjacji, choć ciekawe, z oczywistych względów spełzły na niczym i wywiązała się walka, w której rany ponieśli prawie wszyscy Water Tradersi. Jednak zwłoki technika dzielnie odnieśliśmy władzom NT, za co czekała nas pochwała w gazetce ściennej :D Niestety w wyniku operacji po postrzale głowy zginął nam tow. Whisky. Wobec czego pochowaliśmy go w latrynie, a z centrali Water Traders przysłano nam nowego człowieka imieniem Bimber :D
Innym ciekawym wydarzeniem była wieczorna zabawa w Siczy. Sam Khan zaprosił mieszkańców NT na festyn z okazji przybycia karawan. Na miejscu oczekiwano ślubów, piwa i amunicji od Khana. Kiedy przybyliśmy na miejsce szykując się na imprezę okazało się, że Khan jest ranny i dodatku jest Cyborgiem, wobec czego większość wieczoru zeszła na próbach reaktywacji Khana i jego prawej ręki Doktora, wożeniu różnych ważnych osobistości z Pierwszą obywatelką na czele podczas negocjacji i prób zaradzenia kryzysowi. Z informacji podawanych od cyborga dedukowano, że został zbudowany przy pomocy technologii BOB-ów. Kiedy już wraz z technikiem Biotechu zbudowaliśmy pompę infuzyjną potrzebną do reaktywacji Khana zatankowaliśmy go browarem i wieloma dawkami narkotyków, ten wstał z martwych i wypierdolił w Wasteland, może kiedyś powróci...

Także konwent dawał radę. Punktów konwentowych było wiele i były bardzo ciekawe. Na szczególną uwagę zasługują moim zdaniem warsztaty Zuli o szacunku połączone z ćwiczeniami z Ars Amandi i Czuchrania. Byłem tez pod wielkim wrażeniem zasad jakim podlegał konkurs wiedzy o Kapitanie Bombie. Osobiście uczestniczyłem też w:
- zawodach Strongmanów
- bardzo ciekawej prelekcji Mamuta o łukach postapo
- Shooting Contest
- Prelce Zuli
- Bukkake Grozy
- Śledziowym wyzwaniu
- Walkach gladiatorów
- Prelekcji Spartana o BattleTechu

Niestety nie udało mi się załapać na Juggera :( bo musiałem jechać do domu. Żałuję też, że spóźniłem się na prelekcję Siekiera o Mrocznej Wieży i w efekcie się nie odbyła :(

Chciałem też podziękować wszystkim, którzy zechcieli przyjść na pokaz Fallout: Nuka Break, który zorganizowałem.

Jako bonus dorzucam zaręczynowe zdjęcie Cienia i Marty, życzę wspaniałej wspólnej przyszłości. Pełnej kultystów do pokonania i długiego żywota na wastelandzie :D


Fotografie: Adam Waliszewski

wtorek, 6 sierpnia 2013

Anty-Konwent: Rafineria 3

Jakiś czas na blogasku nic się nie działo, ale nie ma co płakać. Żyję! Po prostu wróciłem z otchłani i jestem gotów do opisania moich jakże wspaniałych przygód. Mam pełną świadomość, że gówno was to obchodzi, ale prawo blogów jest nieubłagane. Dla słabych psychicznie pozostaje czerwony krzyżyk w prawym górnym rogu tego okienka.

(Dostałem feedback od czytelnika [sic!], że w I-bookach krzyżyk jest gdzie indziej. Polecam wsadzić sobie tego Ajbooka wewnątrz tam głęboko gdzieś i nie zawracać mi dupy. To mój blogasek i ja tu jestem hipsterem)

Wróćmy jednak do tematu. W dniach 15-18 lipca pojechałem do Piątka pod Łodzią, aby wziąć udział w Anty-Konwencie znanym też pod nazwą Rafineria 3. Dla tych co nie wiedzą o czym mowa, Rafineria to konwent w klimacie Neuroshimy połaczony z kilkudniową grą główną (Larpem). Impreza jest ruchoma i co roku odbywa sie w innym miejscu. Nie jest to największe wydarzenie w roku (ok. 70 osób), ale zdecydowanie trzyma poziom. Jeszcze parę lat temu impreza nazywała sie Tornado, ale w 2011 przejęła ją młodsza ekipa organizatorów i zmieniła nazwe na Rafinerię, 100% czystego Tornado. Do udziału w tym konwencie zachęcili mnie Shperacze, którzy ostatniego dnia stalkera w Ociesękach opowiedzieli mi co nieco o imprezie, coś tam już na ten temat wiedziałem, a do decyzji przekonał mnie ostatecznie fakt, że nie mogłem pojechać na Ziemie Jałowe.


Na event wybrałem się z Kozą. Zrobiłem mu prostą zbroję (trochę na szybko, ale wyszła nieźle) i dałem moje pancerne nogi, a sam postanowiłem odziać się w prezentowaną tu wcześniej zbroję. Zrobiliśmy sobie też klimatyczne Shotguny (bedzie o tym oddzielny artykuł)spakowaliśmy moją Skodę i w godzinach porannych w poniedziałek 15 lipca roku pańskiego 2013 wyruszyliśmy w stronę Łodzi.

Na miejscu zastał mnie wspaniały teren, naprawdę byłem pod wrażeniem tego co oferuje BattleArena. Jak na Larpa przestrzeń nie była taka wielka, ale liczne budynki zakamarki i pięterka powodowały, że jego eksploracja była bardzo ciekawa. Dodatkowym atutem był sposób prowadzenia graczy przez przewodników, którzy zręcznie prowadzili graczy naokoło, różnymi opłotkami, dzięki czemu nie miało się poczucia, że teren jest nazbyt mały.


Sama gra główna miała swoje dobre i złe strony. Zdecydowanie pozytywem jest świetne prowadzenie postaci przez Orgów i Enpeców. Każda miała ciekawą osobowość, przeszłość do odkrycia i określone cele do osiągnięcia. Także odgrywanie postaci stało na bardzo wysokim poziomie. Wydarzenia miały swój tetralny i bardzo wyrazisty charakter, do gustu przypadły mi szczególnie te zwiazane z Cromem. Z drugiej strony słabym elementem Larpa były tekturowe Gambelki, które w jakiś sposób wizualnie psuły klimat, choć mechanicznie działały bez zarzutu. Trochę też nie bardzo, jako gracz, wiedziałem co można z takimi przedmiotami zrobić poza sprzedażą. Ponieważ trwała hiperinflacja przedmiotów, bardzo szybko traciły one na wartości i w efekcie zostaliśmy się na koniec z workiem gambli, z którymi nie wiadomo co zrobić, bo nikt ich nie kupi. Osobiście jestem przyzywczajony do innych rozwiązań, ale tak naprawdę mało to wszystko istotne, bo na tym Larpie ważne było jedno: STORY!



Historia toczyła się wokół meksykańskich mafiozów próbujacych przejąć wpływy w Osceoli, mieście stojacego na ruinach, gdzieś na terenie florydy. O władzę walczyło tak kilka rodzin bandziorów, które chciały przejąć władzę w mieście. Do tego dochodził jeszcze Crom, wódz mutantów, który broni okolicy przed atakami zbójów i maszyn Moloha, ale nie przebiera w środkach i łamie opór siłą. Mafiozowie byli hojni, lecz przebiegli i dwulicowi, z kolei z punktu widzenia postaci Crom jawił nam się jako mocny i okrutny, ale sprawiedliwy. Nie sposób opisac tu całego Larpa, gdyż monogość wątków jest dla mnie nie do ogarnięcia, zatem wspomnę jedynie o wydarzeniach, których byliśmy świadkami.
- Uczestniczylismy w kilku egzekucjach tych, którzy przeciwstawili się Cromowi.
- Pomagaliśmy Policji z NY odbić posterunek z rąk nazistów z V Rzeszy :)
- Polowaliśmy na Wielkiego Zmutowanego Niedźwiedzia
- Odbyliśmy seans spirytystyczny z Szamanem mutantów
- Wybralismy się na kilka nocnych wypraw do NeoDżungli
- Przepędzaliśmy rozwścieczonych mutantów po walce z Molochem
- Braliśmy udział w pogrzebie Kota
- Przezylismy radioaktywną burzę.
- I wisienka na torcie, juz od połowy gry rozważaliśmy zmutowanie i przystąpienie do armii Croma. Plan był taki, że przestaliśmy łykać leki i co jakis czas, coraz częściej w zdaniach wplataliśmy bez sensu jedno słowo "Crom". Kiedy nadchodził finał fabuły, wielka bitwa na buspasie, w trakcie walki kolejno mutowaliśmy i przechodziliśmy na stronę wroga. Oczywiście bitwa kończyła się wielkim pojedynkiem.

Na koniec warto wspomnieć parę słów o tym co działo się po Larpie. Otóż skończył się odrobinkę wcześniej i w efekcie powstała dziura w programie, którą postanowiłem wypełnić improwizowanym punktem programu: Turniejem Flunky Ball. Szło nieźle, zebrały się drużyny, zrobiłem piłkę, wyznaczyłem boisko i zaczęło się. Udało się nawet rozegrać dwa mecze. Niestety entuzjazm kibiców był tak znaczny, że wkrótce roznieśli trybunę i wkroczyli na boisko. Nagle Shperacze wyciągnęli swoje policjne gadżety i rozpoczął się improwizowany Larp Stadionowy :D, było bardzo wesoło, zadyma trwała na oko ze dwie godziny. Potem była epic impreza, najlepsza na jakiej byłem na konwencie :D



Niestety mało uczestniczyłem w części konwentowej, bo musiałem wracać do wawy :( grałem tylko w juggera, co opiszę w innym poście ten jest już wystarczająco długi.

Ogólnie kawał wspaniałego konwentu i ukłony dla orgów!