środa, 30 października 2013

Oldtownowe klimaty: Sicz, czyli dwie historie.

W związku z nadchodzącym OldTown Weekendem pomyślałem ,że skoro napisałem co nieco o NewTown, to wypada skrobnąć co nieco o Siczy. Niestety nie byłem jej mieszkańcem więc trudno mi powiedzieć wiele, jeżeli coś przekręciłem, czegoś nie powiedziałem, a było ważne lub po prostu nakłamałem, prostujcie w komentarzach...


Sicz... To przeklęte miejsce ma w sobie coś z korwinistycznego ducha wolnego kapitalizmu sięgającego niemal anarchii. To miasto jest czymś biegunowo odległym od spokojnego NewTown. W Siczy wolno wszystko, dopóki nie nastaje to widocznie na interesy władzy, kwitnie handel narkotykami, bronią, a nad to ludzkim ciałem. Nocami nawiedzają to miejsce mutanci i inne nocne zbiry, nigdy nie wiesz kiedy ktoś wsadzi ci nóż w plecy. Lecz jeśli pilnujesz swojej dupy, to o kapsle jest łatwiej niż gdziekolwiek na pustkowiu. W 2113 roku Siczą rządził twardą ręką Khan, potężny i surowy, ale sprawiedliwy.


Dla mnie jako mieszkańca NewTown, Sicz wydawała się z początku odległa i niebezpieczna. W teorii w 5 minut po przybyciu, ktoś mógłby mnie zastrzelić i tak by się skończyła przygoda mojej postaci, a tego nie chciałem. Dlatego pierwszego dnia Larpa wybrałem się do Siczy z Cieniem, cichcem i incognito. Poszliśmy sprawdzić gdzie kto w siczy mieszka i jak ta Sicz wygląda. Sicz była dość zwartą miejscowością składającą się z kilku obozów. Patrząc do strony lotniska w bunkrze przy ścieżce usadowiła się Anarchy 109 i Hooligansi, po prawej stał najlepszy zakład usługowy w historii OT, a dalej ścieżka prowadziła do centrum miasteczka. Tam stało obozowisko samego Khana, naprzeciwko niego prowadzone przez Bohemę Atomic Cafe, czyli klimatyczna knajpka w Siczy. Tuz obok nich na wzgórzu stała świątynia. A wokoło stały mniejsze i większe obozy mieszkańców Siczy: Biotechu, PPP, itp... Idąc dalej wzdłuż lotniska można było się też natknąć na bunkier zajmowany przez paleciarzy. Dowiedziałem się wtedy jak niebezpieczne jest życie w Siczy, gdyż wkrótce z okolicznych krzaczorów odezwały się dzikie ryki mutantów, którzy podobno regularnie nawiedzali Sicz sporymi falami. Aby uniknąć nieprzyjemności, dyskretnie wycofaliśmy się do NT.


Kolejne wycieczki do Siczy odbywały się dopiero kolejnego dnia, wybrałem się tam jako Dronek Zwiadowczy, o którym pisałem już wcześniej, a także przybyliśmy wraz z Karawaną Wodną dla Siczy i kilkukrotnie woziliśmy oficjeli NT pomiędzy miastami. W czasie tych wypraw zapoznałem się lepiej z Biotechem i posiedziałem co nieco w Bohemowej Knajpie. Ale najlepsze miało dopiero nadejść.


Po awarii systemu dronów obronnych w NT i oblężeniu przez Bandytów siczowcy przybyli do NewTown z tak zwaną odsiczą. Khan i władze NT postanowili, że miasta będą się wzajem wspierać gospodarczo i militarnie, znaczy żywność za amunicję. Po tym doniosłym wydarzeniu Khan ogłosił, że zaprasza wszystkich mieszkańców NT na festyn odbywający się wieczorem w Siczy. Miały być śluby, koks i lasery.


Kiedy dotarłem do Siczy okazało się, że Khana zastrzelili paleciarze. Jest ranny i zaniesiono go do obozu BioTechu, zatem jak najszybciej udałem się tam by pomóc w rozwiązaniu sytuacji. Było źle, zarówno Khan jak i Doktor byli nieprzytomni, co więcej okazało się, że są cyborgami. Khan miał w głowie wielką dziurę, przez którą błyskało niepokojąco czerwone oko. Dzięki usilnym wysiłkom lekarzy, udało się ustabilizować biologiczne komponenty pacjentów, ale systemy elektroniczne powoli się wypalały. Odkryliśmy, ze browar pozwala podtrzymać funkcje życiowe cyborgów i to naprowadziło nas na fakt, ze zostały zbudowane w technologii BoBów. Ostatecznie wraz z zebraną w obozie BioTechu grupą techników udało mi się zmontować specjalna pompę infuzyjną (moduł pompujący, zasilacz, system wentylacyjny, procesor) i przy jej pomocy wpompowaliśmy w ciało Khana i Doktora potężną dawkę narkotyków. Po tym zabiegu obaj uruchomili jakieś awaryjne systemy samonaprawcze i uciekli w wasteland przebijając się przez betonowe mury siedziby BioTechu.


Ja tymczasem udałem się do Atomic Cafe, gdzie poznałem uroki życia w Siczy. Otwarto tam bowiem w 2113 roku Gabinet Przyjemności Emocjonalnej "Afrodyta" i choć początkowo nie wierzyłem w jakość usług, to po doznaniu takowej przyjemności stałem się gorącym fanem tego biznesu. Chodziłem po barze i dawałem ludziom kapsle, aby tez mogli miec przyjemność brania udziału tym niezwykle przyjemnym procederze. Naprawdę było to coś olśniewającego, jeśli ktoś nie był to moim zdaniem przegrał życie, bo obawiam się, że następna taka okazja nie zdarzy się prędko. Powiem jeszcze, że obsługa zakładu była bardzo profesjonalna i dobrze wiedziała co robi, to nie było takie "pitu, pitu, dawaj kapsle i spierdalaj" jak to się zdarza na pustkowiach. Wychodząc miałem poczucie, że to były najlepiej wydane kapsle w moim życiu...


Ale prawda jest taka, że historii z OT jest tak wiele, jak tylko było uczestników i taki jednostronny opis z mojej perspektywy jest bardzo niepełny, dlatego postarałem się też o relację z perspektywy mieszkańca Siczy :D mam nadzieję, że wam się spodoba relacja Kotleta:


Zgodnie z obietnicą daną Vercy’emu i mimo, iż minął już szmat czasu, od kiedy to wszystko się wydarzyło, napiszę wam jak OldTown 2113 wyglądał oczami mieszkańca Siczy, będącego jednocześnie nowicjuszem na polu LARP’owym.


Gra terenowa miała się rozpocząć trzeciego dnia mojego pobytu na terenie gry. Do tej pory zdążyłem już, wraz z chłopakami z Przystani Prawdziwych Przyjaciół wybudować strażnicę, chroniącą Sicz od strony traw i lasu (no dobra, kępy drzew), poznać parę osób oraz naprawić uszkodzony w transporcie gearbox mojego SWD. Ale jako że LARP miał się już lada chwila zacząć, przystąpiłem do ostatnich przygotowań. Założyłem pancerz, przyczepiłem namordnik do torby, naładowałem magazynki i wraz z resztą udałem się na „plac apelowy”.





Na miejscu znajdował się już zbudowany dzień wcześniej tron, na którym Khan oczekiwał aż przybędą wszyscy zainteresowani, a Duch ogłosił zebranym prawa panujące w obozie. Nie obyło się też bez incydentów, bowiem na środek wybiegł jakiś desperat i zaczął strzelać do Khana, który to zręcznie wyłapał wszystkie kule przedramieniem i zabił zamachowca, wyrywając mu serce z zimną krwią! W tym momencie mogę szczerze powiedzieć, że dostałem klimatem tego miejsca prosto w twarz! Dowiedziałem się również, że lojaliści mają prawo zabić kogo im się żywnie podoba, a jedynym w pełni respektowalnym tu prawem, jest prawo silniejszego.




Reszta dnia minęła mi na fabularnym poznawaniu ludzi i szukaniu sposobów na zarobienie paru kapsli. Najlepiej szło mi zbieranie informacji oraz handel czym popadnie. Jednak aby to osiągnąć, trzeba było być w ciągłym ruchu, co wcale nie było takie łatwe. Na szlaku roiło się od mutantów, łowców niewolników i mniej lub bardziej przychylnie nastawionych do ciebie person. Dlatego już na samym początku zająłem się tym co umiem najlepiej, czyli kombinowaniem J. Już w przeciągu kilku godzin miałem umowę z łowcami, pocztą i biotechem. Szukałem też cały czas nabywcy na „zabawkę” którą przywiozłem ze sobą…

Wieczorem, gdy wróciłem do Siczy po dniu pełnym przygód, zdobywania kapsli i nawiązywania kontaktów, osiadłem na chwilę w obozie łowców, aby się rozluźnić. Wtedy to dobiegły mnie krzyki i wystrzały z broni maszynowej, po jakiś dwóch minutach, kiedy stwierdziłem, że to coś poważniejszego, pobiegłem na miejsce z karabinem w ręce, żeby zobaczyć co się dzieje, a gdy koło mojej głowy przeleciała seria pocisków, spełniły się moje najgorsze koszmary. Byliśmy atakowani przez SUPERMUTANTY! Mając wiec na uwadze własne życie i zdrowie, oddałem broń pobliskiemu lojaliście zaskoczonemu tym zamieszaniem, a sam ukryłem się w bezpiecznym miejscu, które jak się później okazało, nie istniało w zaistniałych okolicznościach.


Po odparciu zagrożenia, zgłosiłem się na nocną wartę. Oczywiście nie zrobiłem tego za darmo, w zamian otrzymałem pakiet amunicji i przychylność sędziego. Później przeniosłem się na strażnicę z drugiej strony obozu i tam wypatrywałem niebezpieczeństw do 5 rano, kiedy to zmienił mnie jeden z łowców.

Gdy się obudziłem, od razu przystąpiłem do dalszych interesów. Odbyłem kilka kursów wraz z karawanami i udałem się na poszukiwania artefaktów. Zdobyte przedmioty sprzedałem następnie u Paleciarzy, którzy okazali również zainteresowanie moją zabawką. Po powrocie do Siczy podzieliłem się zyskiem wraz z partnerem z którym byłem na wyprawie i postanowiłem udać się do New Town, które okazało się zajęte przez bandytów! Wtedy to nastąpiła Odsicz. Khan wraz z Duchem rozdali amunicję, a następnie po sformowaniu falangi, udaliśmy się zbrojną kolumną do komuchowa, które po krótkiej walce i drobnych stratach odbiliśmy.


Pewien że już nic więcej się dzisiaj nie wydarzy, udałem się do baru Alkochemików, a następnie wraz z Mrówką do Siczy, gdzie czekała na mnie kolejna niespodzianka. Khan został uprowadzony! Po krótkich poszukiwaniach i zażegnaniu konfliktu z Paleciarzami, który to był bardzo nie na rękę moim interesom, udałem się po zabawkę, ale niestety po drodze wpadłem na Synka, który to pod groźbą odstrzału, kazał mi zostać na straży Biotech’u, gdzie składano do kupy Khana. Po pewnym czasie udało mi się jednak ulotnić, na szczęście, bo szukano organicznych części zamiennych…

Na noc ukryłem się u Paleciarzy, gdzie zobaczyłem pojmanych łowców niewolników oraz mojego byłego partnera w interesach. Nie zważając jednak na to, przystąpiłem do negocjacji ceny za zabawkę, czyli Artyleryjski Pocisk Nuklearny. Po dokonaniu transakcji postanowiłem zostać u nich do rana, gdyż w nocy bywa na wastelandzie niebezpiecznie, a i sytuacja w Siczy nie była najweselsza, systematycznie dobiegały nas wrzaski z obozu.


Rano udałem się prosto do NewTown, bo do Siczy nie było co się wybierać… Tym bardziej, że w rękach Paleciarzy znajdowała się broń masowej zagłady J. No ale to nie był już mój problem, moim było wydanie zarobionych przez dwa dni kapsli. Po dłuższym pobycie u Alkochemików, odparciu kolejnego ataku mutków i dowiedzeniu się, że sytuacja w Siczy jest już mniej „promienna”, udałem się tam wraz z pocztowcem, aby zaznać tym razem tamtejszych uciech, i tak po przegraniu pewnej kwoty w kości i wyhaczeniu burdel mamy, udałem się na zasłużony relaks fizyczny, w czasie którego zostałem napadnięty i okaleczony.

Po odzyskaniu przytomności wyczołgałem się z namiotu publicznego i z pomocą niemowy trafiłem do szpitala, gdzie to wyzionąłem ducha na stole operacyjnym…

Tak zakończyły się losy stalkera i krętacza Lupusa, a mi jako graczowi zostało do zrobienia już tylko jedno, udział w bitwie ostatecznej jako mutek, ale o tym Vercy już pisał ;)

Na koniec chciałem jeszcze dodać, że najbardziej epickimi akcjami w jakich brałem udział, była Odsicz oraz poszukiwania Khana, o którego się potknąłem w polu kukurydzy.

Zdjęcia pochodzą od uczestników OT, oraz od Adama Waliszewskiego.



Przy okazji do wpisu dołączam jeszcze coś ekstra! Mianowicie w sieci pojawił się oficjalny filmik promujący Larpa na OT Weekend: Nuclear Winter, zatem dołączam go do wpisu jako rodzaj newsa! Zapraszam do obejrzenia, pojechania i dobrej zabawy. Ja będę tam na pewno!




OTW LARP Trailer 2013 from Oldtown on Vimeo.

wtorek, 29 października 2013

Vlepki na itemki Postapo


Tak się złożyło, że w ostatnich tygodniach zrobiłem sobie kilka arkuszy do drukowania nalepek, które pozwoliły by mi ulepszyć moje rekwizyty i nadać im postapokaliptycznego charakteru. Naklejki można było zobaczyć przy okazji wpisów o Shotgunie Postapo oraz Eyebocie.

Starałem się wyszukać takie graficzki i obrazki, które kojarzyły mi się z tabliczkami znamionowymi i znaczkami ostrzegawczymi z różnych urządzeń elektrycznych, poza tym standardowo symbole radioaktywności i biohazardu. Ogólnie wszyscy to znacie.

Ponieważ mam poczucie, że wam też mogły by się przydać postanowiłem je udostępnić. Nie jest to jakiś wielki wyczyn wszystkie grafiki pochodzą z googla :D ja tylko wrzuciłem je do painta i umieściłem na stronach przygotowanych do drukowania. Wystarczy pobrać i drukować. osobiście preferuję druk na matowym naklejkowym papierze w zakładzie poligraficznym, kosztuje mnie to złotówke za kartkę, ale 5 kartek wystarczy na rok robienia itemków.

Można je pobrać z mojej picasy, lub z sendspejsa. jak się komuś z was to przyda to fajnie, a jak nie to trudno.

wtorek, 22 października 2013

Naruchaj sobie Itemki #2


Może ostatnio trochę często piszę, ale też dużo się dzieje.

W każdym razie wczoraj odbyło się kolejne spotkanie w ramach akcji "Naruchaj sobie Itemki". Co prawda było nas dwóch, ale zadanie było potrzebne, mianowicie trzeba było wykonać koniecznie tarcze do Juggera, oraz wymienić rurki w w długich mieczykach na grubsze. W trakcie zeszłotygodniowych testów okazały się zbyt sprężynujące.

Spotkaliśmy się w poniedziałek popołudniu i zrobiliśmy wspomniane tarcze. Jako podstawę do nich wzięliśmy coś co udało nam się znaleźć w Castoramie, a co trudno jest określić jednym słowem. Jest to taka kratka z plastyku, lekka i wytrzymała, mająca kształt plastra miodu. Na zdjęciu tytułowym widać Karlosa trzymającego samą kratkę i gotową tarczę. Te krateczki leżały w dziale ogrodniczym i służą do wzmacniania trawników albo do czegośtam. Kosztowały tylko 8,90zł sztuka. Do kratek zamocowane są taśmy do trzymania tarcz. Same kratki owinięte są warstwą karimaty zaś krawędzie pokryliśmy dodatkowo warstwą otuliny do rur. Wszystko zostało mocno pokryte Power Tapem, nie widać tego na zdjęciach, bo owijaliśmy je po ich zrobieniu :D

W ten sposób uzyskaliśmy mocne i lekkie tarcze Juggerowe.


Ale to nie jedyna sprawa, o której chcę napisać w tym wpisie. Dzisiaj popołudniu na polach mokotowskich odbył się kolejny trening Juggerowy. Na początku było nas mniej i graliśmy gry treningowe z jednym tylko Qwikiem, raz atak na bramke raz obrona. Potem, gdy reszta załogi dotarła pokusiliśmy się o pełnowartościowy meczyk w składach 4 vs 4. Przy okzazji przetestowano wszystkie sprzęty, dokonano poprawek na łańcuchach (były nieco za twarde) i sprawdziliśmy cały sprzęt w akcji, zwłaszcza dopiero co zrobione tarcze. Nie obyło się bez strat, gdyż jedna długa pała się nam złamała. :D

W każdym razie spotkanie było udane, będziemy się starać organizować kolejne w miarę regularnie. Wszelkie informacje i ustalenia są dokonywane na grupie Facebukowej, zapraszamy wszystkich chętnych.



Gorąco polecam też wycieczkę do escape roomu o nazwie Quest Hunt.

Zapowiedź OldTown Weekend: Nuclear Winter


Nareszcie! Pojawiły się oficjalne informacje o kolejnej edycji OT Weekend: Nuclear Winter.

Choć w zasadzie to nie jest jeszcze kalendarzowa zima i śnieg niekoniecznie musi się pojawić, to ja na pewno jadę. Bedzie true postapo.

Podobno tym razem OT weekend ma opierać się przede wszystkim o Larpa. Wiadomo na razie jedynie, że nosić ma tytuł "Zimne Kakao". Ale chyba nie ma się co martwić, że imprezy zabraknie. Moje podziemne źródło donosi, że w cenie jest dogrzewanie baru, ciepłe posiłki i herbata na gorąco (ile zdołamy wypić), dlatego warto wyciągnąć z kieszeni te 25zł.

Poniżej krótkie wprowadzenie fabularne:

"Zimne Kakao, czyli gdzie jest Kowalski?"
Zima. Zima zmienia się co roku. Oczywiście zmienia się na gorsze. Temperatury coraz niższe, zwały śniegu wręcz przeciwnie i tylko liczba mutków wciąż ta sama - za wysoka. Chcesz się ogrzać? Licz tylko na siebie, nigdy na innych - w zimie nieznajomi poskąpią ci nawet ciepłego moczu. Kalesony to podstawa. Co się głupio śmiejesz, lubisz swoje klejnoty? To przestań się szczerzyć jak Zakon Świętego Płomienia na ognisko i przywdziej kalesony. Wbij w nie jakieś ćwieki albo dorób im wąsy jeśli uważasz, że są za mało męskie. Co jeszcze? Warstwy. Głupi nie jesteś, tłumaczyć nie będę. Te rzeczy wystarczą w trakcie dnia. Co w nocy? Krótko i dosadnie: w nocy masz przejebane. Znajdź sobie jakieś w miarę zamknięte pomieszczenie, polecam stare biura i bary. Zgromadź tam jak najwięcej osób, ułóżcie się blisko siebie i od razu ustalcie, że patrzeć można, ale dotykać już nie. Śpijcie w nadziei, że ciepła będzie tylko atmosfera, a nie kolesie obok. Lecimy dalej. Śpiwór, najlepiej jakiś z demobilu. Coś na podłoże, bo Matka Ziemia to zimna suka a do jej jądra daleko. Weź wszystkie cztery pary skarpet i załóż je przed snem zarówno na nogi, jak i na ręce. Bez tego po kilku godzinach będziesz musiał nauczyć się liczyć inaczej, niż tylko "na palcach". To by było na tyle. Zanim zaśniesz zmów pacierz, pomyśl o straconej rodzinie, albo przewiń sobie w myślach całe swoje nędzne życie. Niezależnie od tego jak dobrze jesteś przygotowany, istnieje szansa, że to będzie twoja ostatnia noc. Chociaż kto wie, czy to taka zła rzecz...


Na pewno będę jechał z Wa-wy samochodem i chętnie zabiorę pasażerów, którzy umilą mi podróż swym towarzystwem i dorzucą się do paliwa.

Więcej informacji Można znaleźć na Forum OldTown lub na Wydarzeniu na Facebuczku. Śledźcie informacje i widzimy się na OT Weekendzie.

poniedziałek, 21 października 2013

Weird Shit...


Nie planowałem pisać dzisiaj niczego na blogu, ale obudziłem się właśnie z czegoś co jest na poły związane z tematem i w konfrontacji Blog - Facebook wolę to napisać tu, a chyba muszę.

Słabo ostatnio spałem i trochę piłem, ponieważ weekend spędziłem bardzo aktywnie. W związku z czym wczoraj wróciłem do domu rodzinnego na noc odpocząć. Trudno to jednak nazwać odpoczynkiem. Kiedy położyłem się już do łóżka najpierw długo nie mogłem zasnąć, jednak gdy tylko zamykałem oczy o widziałem różne niepokojące rzeczy podsuwane mi przez coś w mojej głowie, pamiętam twarze, jakieś obce mi przedmioty, uczucie pędu. W końcu zmęczyłem oczy czytając i powiedzmy, że można uznać, że zasnąłem. Budziłem się jednak w często i nie był to spokojny sen. Kto nie jest zainteresowany moimi halunami niech tego nie czyta. Wszystko znajduje się w spoilerze poniżej, wystarczy kliknąć SHOW.

[Show]

niedziela, 20 października 2013

Falloutowy Eyebot - Dronek Zwiadowczy


Roku 2112 w trakcie zwiadu Water Traders w okolicy Ruin Stargardu Szczecińskiego natknąłem się na miasteczko o wdzięcznej nazwie Old Town i tam na ulicy Czeskiej jeden z miejscowych zbójów w zamian za łyka łyski ofiarował mi kawałek złomu. Tym kawałkiem był zbiornik wyrównawczy paliwa do volkswagena.

Przyglądałem mu się z prawa i z lewa, aż ktoś powiedział, że wygląda jak dronek Enklawy z Fallouta 3. Poszperałem więc w skrzynce ze sprzętem, dokleiłem tu i ówdzie to i owo i powstał wspaniały item larpowy. Ponieważ był to bombowy OT, a dronkę przygotowywałem w barze (tam był prąd) wszyscy obecni byli pewni, że klecę jakąś bombę :D . Jak ktoś był wtedy w pobliżu na pewno pamięta nerwowe spojrzenia rzucane w moja stronę, podczas gdy ja sobie spokojnie siedziałem z glue gunem i sklejałem przedmiot, który miałem zamiar wtedy sprzedać z dużym zyskiem.


Kiedy dzieło było gotowe, podreptałem do namiotu orgowego gdzie urzędował Rhotax i pokazałem mu itemek do akredytacji. Dopytałem się o zasady używania i dostałem od niego jeszcze ten głośniczek, który stanowi teraz "oko" Eyebota. Pokazał mi także pilota do tego urządzenia (wyglądał jak pilot do telewizora) i wytłumaczył, że jest to przedmiot stosunkowo potężny i sterownik do niego zostanie porzucony w wastelandzie, będę musiał go larpowo "zdobyć". Niestety w 2112 roku nie udało się nim polatać, bo pilota odkupiłem za 120 marszałków w zasadzie minuty przed końcem fabuły. Po powrocie do stołecznego Wastelandu pociągnąłem go jeszcze kilkoma warstwami szarej farby, aby lepiej się prezentował i nie było na nim widać kleju. Tak wyglądał przez całą zimę i na OT 2113.


Działanie urządzenia jest proste, wystarczy założyć sprzęt i kamizelkę ducha i można wyruszyć na "zwiad". Fabularnie postać przebywa w miejscu gdzie uruchomiła drona i nim steruje. Tymczasem sam robot może lecieć w niebezpieczne miejsca bez ryzyka, że coś się stanie pilotowi.

Oprócz wspomnianego już zbiornika wyrównawczego do volkswagena dronek zawierał także elementy:
- Grzałki elektrycznej
- Tabliczkę z pociągu PKP
- 20W głośniczek
- Kawałki myszki komputerowej
- Kabelki typu chinch, USB, DV
- Jakieś znalezione zawiasy

W 2113 ponieważ poprzedni pilot został zmiażdżony w skrzynce podczas składowania, wykonałem nowy zespół sterujący. Urządzenie składa się z Joysticka sterującego i słuchawek. W ten sposób powstał bardzo efektowny przedmiot mający wyraźnie techniczną konotację na poziomie wyglądu. Dodatkowe otwory pozwalają zamocować urządzenie do pasa. Aktualnie, po lekkim liftingu urządzenie wygląda tak:


Dronek prezentuje się dużo lepiej, kiedy zamontuje się go na "wędce", na OT użyłem do tego rurki PVC i zwykłego sznurka do snopowiązałki. Podczas drugiego i trzeciego dnia Larpa na OT 2113 kilkukrotnie wyruszałem na zwiady jako dronek. Niektórzy mogą pamiętać szczególnie przylot Eyebota do Siczy, bo wzbudził tam duże zainteresowanie, w przeciwieństwie do NewTown gdzie ostentacyjnie nie zwracano na niego uwagi. Wszystko dlatego, że dronkowy terror NT sprawił, że wszyscy ci którzy napotkali dronka byli przekonani, że to dron z NT i może w każdej chwili odpalić laserowe show i pozabijać wszystkich wokoło! Przyznam, że bardzo mnie to bawiło :D Jeśli ktoś ma fotografie dronka w wastelandzie to będę wdzięczny za przesłanie.


W ostatnich dniach popracowałem co nieco nad wyglądem mojego Eyebota i podrasowałem jego wyposażenie. Zaczęło się od postanowienia by wymienić druciane "antenki" na prawdziwe pochodzące z wyposażenia mojego starego telewizora. Po ich zamontowaniu postanowiłem zrobić dronkowi nową oprawę w całości.


Przede wszystkim dodałem diody wokoło głośnikowego "oka" eyebota co nadało mu odpowiednio groźny i cybernetyczny wygląd. W zasadzie nie wiem czemu nie zrobiłem tego już na samym początku, gdyż wydaje mi się teraz, że to najfajniejszy "ficzer" jaki można było dodać. Trzy złowieszcze lampki świecące wokoło wraz z nowymi kawałkami z pianki wyglądają wspaniale i łamią wcześniejszą jednolicie szarą bryłę itemka.


Ogólnie rewitalizacja przedmiotu była możliwa dzięki nowym technikom, których nauczyłem się przy okazji robienia Shotguna postapo. Bateria znajduje się w stylizowanej na elektryczną skrzyneczce zamocowanej po boku. Jeśli chodzi o malowanie to pociągnałem wszystko nową warstwą farby, zostawiłem jedynie Oldtownową wlepkę i Rhotaxową akredytację. Pewne elementy zniknęły z dronka, bo były lamerskie ( np. grzałka była z dupy).


Dodatkowo w odświeżonej wersji dodano:
- Anteny radiowe ze starego wzmacniacza sygnału TV
- Elementy elektroniczne
- Wykończenia z pianki.
- Czerwone diody

Na koniec wpisu liczę na pozytywny feedback, starałem się trzymać najwyższy poziom merytoryczny :D
Tak na marginesie badałem ostatnio statystyki bloga i nie umiem pojąć dlaczego spora część z was czytuje mojego blogaska między 5, a 8 rano? Nie możecie spać?


Na przyszłość zostawiam sobie opanowanie zdolności elektronicznych w stopniu pozwalającym puszczanie z wnętrza robota radia Enklavy. W kolejnym etapie spróbujemy zająć się też napędem antygrawitacyjnym, aby zaczął latać.

czwartek, 17 października 2013

Shotgun Postapo - czyli stylizowana pompka Falloutowa


Jakoś w lipcu nie miałem weny do pisania postów, a teraz mam, z kolei wtedy miałem fazę na robienie itemków i zrobiłem sobie postapowego Shotguna. Plan był taki by zrobić broń, która nie będzie pochłaniała dużych ilości amunicji, będzie poręczna, nieduża i klimatyczna. Poza tym miałem pewien niedosyt po Laser Rifle'u.

Akurat tak sie złożyło w tamtym czasie, że kupowaliśmy klasyczne dobre i sprawdzone Shotguny AGM. Kosztują zaledwie 49zł w wersji short (chwyt pistoletowy) i 59zł w wersji long (kolba karabinowa), mają dodawane w zestawie 3 magazynki i BBloader. Z taką cenę aż głupio nie wziąć :D Zatem po kilku aesgejowych strzelankach shotgunowych, pompka poszła na warsztat.


W zasadzie zaczynając pracę nie miałem za bardzo pomysłu na to, jak będzie miał wyglądać ostatecznie. Po prostu bawiłem się warsztatem, aż użyskałem zadowalające efekty. Pierwszym krokiem było pomalowanie elementów chwytu na drewniane kolory, chwytu pistoletowego i ruchomego łoża. Pociągnąłem je kolejno: czarną, rozcieńczoną ciemnobrązową, a na koniec drybrushowałem jasnym brązem. Używam farb akrylowych, pownieważ szybko schną i łatwo się nakładają, choć nie są zupełnie wodoodporne.



Drugie co mi przyszło do głowy, to światła. W tym celu użyłem prostych diodek w kolorze czerwonym. Z początku planowałem jedynie umieszczenie świecącego panelu po prawej stronie broni, jednak po krótkich przymiarkach wpadł mi świetny pomysł. Górna osłona lufy wykonana z ciekniej blachy i zaopatrzona w liczne okrągłe otwory nie przylega do lufy ale lekko odstaje. Pod tą osłoną umieściłem obok siebie pięć diodek. Niestety całośc wyszła mało intensywna, więc lufę pod ta osłoną pomalowałem na biało, aby lepiej odbijała swiatło, tym razem efekt był zadowalający. Z kolei po prawej stronie zbudowałem z pianki i kolejnych kilku diod (w tym jednej migającej) wspomnieany wczesniej panel. Zasilanie odbywa się z dwóch baterii 9V, niezależnie na podświetlenie lufy i panel boczny. Baterie umieściłem w puszce po jakimś gadżecie z pracy, którą przykręciłem do broni "na chama". Po prostu wywierciłem po boku wiertarką dwa otwory tak, aby włożone do wewnątrz śruby nie przeszkadzały wsadzaniu magazynka. Pojedynczy włącznik dźwigienkowy kontroluje oświetlenie i uruchamia on oba obwody naraz.



W zasadzie na tym zakończył się pierwszy etap "robienia" i w takiej formie broń pojechała na Rafinerię 3 oraz na OldTown. Gdzieś w połowie sierpnia miałem chwilkę czasu i siadłem sobie do dłubania i postanowiłem dorobić jeszcze kilka elementów poprawiających wygląd broni. Przede wszystkim zacząłem od zamaskowania wystających do tej pory kabelków, przy pomocy kawałków pianki. Potem bawiłem się ich przyklejaniem, zmieniając nieco bryłę środkowej części repliki. Dodatkowo postanowiłem zbudowac na końcówce lufy urządzenie, które nazywam akceleratorem, a które nadaje bardziej "laserowy" charakter zabwace. Wszystkie elementy pinakowe zabezpieczałem warstwą wikolu przed uszkodzeniami mechanicznymi, zobaczymy jak to się sprawdzi.


Bardzo fajnym jest to, że do takiego Shotguna dodają dwa dodatkowe magazynki, zatem można było pokusić się o przygotowanie dla nich odpowiedniej stylówy. Postanowiłem, że powinny wyglądać tak, aby przypominały trochę baterie lub ogniwa termojądrowe, zatem wystające z broni dno pomalowałem na pomarańczowo i nalepiłem tak żółto czarne paski ostrzegawcze, pozostałe strony magazynka tylko drybrushowałem tą samą farbą, ponieważ w trakcie używania i tak się poobcierają.


Na sam koniec zostawiłem sobie doklejenie klimatycznych opisów i symboli na magazynki i samą broń, aby dopełniały smaczku postapo. Na papierowe naklejki nałozyłem lakier do paznokci, aby się nie ścierały zbyt szybko.


Zatem otrzymałem klimaciarską broń dla postaci zwiadowcy lub najemnika. Lekką, funkcjonalną i oszczędną. Co prawda ukrywanie sie nocą z właczonymi lampkami nie ma wiele sensu, ale na pewno pozawala wyglądać złowrogo. Z kolei za dnia efekt świetlny jest słabo widoczny. Ale od tego jest wyłącznik :D


Ogólnie jestem zadowolony z efektów, to była tania i dobra inwestycja na niezawodnym mechaniźmie AGM.

piątek, 11 października 2013

NA BECZCE PROCHU...

And now for something completely different...

W niedzielę 6 października podążyłem do Staromiejskiego Domu Kultury (SDK), by wziąć udział w toczącym się tam turnieju Mordheim. Jest to kolejny już turniej organizowany siłami Klubu "Dębowa Tarcza" w ramach którego grywam w te wspaniałą grę bitewną z 1997 roku. Więcej o samej grze będzie można przeczytać w dziale figurkowym jak już się za niego zabiorę.

Ogólnie jest forum skupiające Mordheimowych graczy O TUTAJ i chetnych do grania zapraszam.


Turniej był przeprowadzony w formie Minikampanii na 5 scenariuszy. Rozkład jazdy turnieju, zasady, snecariusze można znaleźć TUTAJ

Grałem bardzo turniejowo: Marienburgiem, na początkowo pięciu, a ostatecznie sześciu garłaczach, :D warlocku i Tileańskim Kuszniku. Kapitan z kuszą, Championi dostali standardowy zestaw miecz/pałka, młodzicy same pałki. Poza tym pięciu marksmanów z garłaczami. Potem dopiero dokupiłem dwóch zwykłych wojaków z pałkami.


Scenariusz 1 - "Niebezpieczny ładunek"
Scenariusz polegał na wyniesieniu z pola wybuchowych skrzyń ze skarbami. Moim przeciwnikiem były Krasnoludy Pandy, powolne, ale dobrze opancerzone. Ostatecznie przegrałem z powodu niezdanego Routa, ale wyniosłem cztery skrzynki z 12 zaś jedna wybuchła zabierając ze sobą jednego mojego Garłacznika. Doszło tylko do jednego starcia wręcz i to z Pandowym Roadwardenem. Z krasnalami prowadziłem głównie wymianę strzałów.

Obaj za to mieliśmy wysokie zyski z tego scenariusza, bo skrzynek było dużo i były pełne skarbów. Wynająłem trzeciego najemnika Krasnoludzkiego Inżyniera z bombami.


Scenariusz 2 - "Do schronu!"
Drugi scenariusz opierał się na znalezieniu dziury w ziemi i upchnięciu w niej 25% bandy. Szybko wyeksplorowałem dziury po mojej stronie stołu i została tylko jedna na otwartym terenie, do której Nahar szybko pakował swoich ludzi, skądinąd też Marienburczyków, ale bez garłaczy, bardziej nastawionych na klepanke wręcz. Przegrałem, ale straty zadane przeciwnikowi były znaczne, przy prawie żadnych stratach z mojej strony.

Od tego momentu doszedł mi darmowy Ogr i banda przestała się rozwijać sprzętowo, całą kasę pochłaniały koszta najemników.


Scenariusz 3 - "Śmierć u stóp"
Ten scenariusz miałem przyjemność wygrać, ale raczej była to zasługa scenariusza, który okrutnie traktował szczury Stasia. Mianowicie każdy ruch dawał szansę wdepnięcia na minę, dłuższe stanie w miejscu też. Kogoś tam ustrzeliłem z kuszy, ale większość strat przeciwnika spowodował scenariusz, a jak wiadomo Szczury maja niską Ld i wygrałem.


Scenariusz 4 - "Na beczce prochu"
Tym, razem trzeba było wyeksplorować budynki. No tutaj się działo! Warboss Krzychu nacierał intensywnie na mojej lewej flance więc zbunkrowałem się tam na wzniesieniu. Tymczasem Ogór biegał po prawej i eksplorował. Niestety nadział sie tam na centigora i cztery pieski, ale zanim padł udało się półkonia-półludzia wysłać do krainy wiecznych łowów wraz z dwoma psami. Na lewej flance za to rozegrały sie podchody, w których strzelałem do wszystkiego co popadnie i nawet doprowadziłem Zwierzoludków do routa, ale wódz ryknął głośno i jednak nie uciekli. Za to Minotaur wyskoczył zza rogu moich ludków i raz dwa położył kapitana. Pierwszy roucik i przegrałem :D


Scenariusz 5 - "Całkowite zniszczenie"
Plan był prosty, wysadzać budynki w powietrze, ale to ostatnia bitwa i trzeba było sie trochę ponaparzać. więc popędziłem klepać krasnali. Pobiłem ich szefa wraz z inżynierem i dwoma brodaczami, ale jak zwykle nie zdałem routa i przegrałem :D , choć byłem blisko wybicia Grichalkowych krasków.


Wyniki (Małe Punkty/Duże Punkty):
Zasadzka - 290/79
Panda -261/74
Domel - 235/64
Skavenblight - 255/62
WarbossKrzychu - 229/55
Grichalk - 212/53
Pan Ryba - 187/51
Nahar - 185/51
Mecenasik - 172/47
Dwalthrim - 181/44
Dave8 - 167/41
Vercy - 139/39
Staś - 130/32
NoName - 34/8

Ogólnie warto podziękować Hakowi i Natalii za organizację i pilnowanie żeby klub dział. To był wspaniały turniej, świetne scenariusze i zasady dodatkowe. Jestem pod wielkim wrażeniem. Bawiłem się świetnie i cieszę się z jesiennego powrotu do grania :D